- Zostaniesz tu
- Dlaczego ja?
- Bo jesteś niezawodny
Byliśmy niedawno u Krzyśków na gofrach. Gofry tradycyjnie
robione są tam w piwnicy. Krzysztof jako mistrz ceremonii dokonuje
wtajemniczenia nowych akolitów. Smaruje z pietyzmem tłuszczem gofrownicę, leje
ciasto a następnie woła ofiarę i zamykając klapę mówi: trzymaj tę wajchę,
cokolwiek by się działo... i ucieka. Chwilę później gofrownica zaczyna się
trząść i z sykiem rzyga parą na boki i charka dookoła surowym ciastem.
Nadciąga wieczór. Wchodzimy ze Szponiastą do Samu. Drżącymi
z lekkiego delirium dłońmi wyciągam kasę by zakupić w monopolowym Ibuprom, a tu
jakiś typ o zagubionym wzroku patrzy na mnie z rozpaczą i pyta: Panie a teraz
to jest wieczór czy ranek?
Gość wydostał się niespodziewanie z etylenowych oparów na
powierzchnię rzeczywistości, zobaczył na budziku szóstą i myślał, że to już
czas do roboty. Gdy udzieliliśmy mu niezbędnych informacji, zapakował wprost do
torby 6 Voltów i udał się uspokojony i pogodny w kierunku bliżej nieokreślonemu
miejscu konsumpcji. A my kłusem dopadłszy przystanku pomknęliśmy przez noc
listopadową w kierunku centrum, gdzie mieliśmy rozwijać się kulturalnie podczas
seansu filmowego w Domu Harcerza, o wiele mówiącym tytule „Zabójcze ryjówki”.
Kasy otwierali za 15, byliśmy za 25 i już nie było biletów. Pogrążeni więc w
żalu i rozpaczy zakupiliśmy bilety na niedzielny pokaz filmu „Gamera kontra
cośtam” i poszliśmy na poszukiwanie jakiegoś przyjaznego lokalu. Ostatecznie
zaanektowaliśmy piętro u Aktorów i piliśmy stadnie a wesoło aż po ostatni
tramwaj.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz