Luke - a twój stary ubiera się
na czarno i ma świszczący
oddech!
Vader - Raczej twój...
(żebym to ja wiedział)
Dzisiaj będzie ogólnie o przemieszczaniu...
Idę ja sobie wzdłuż Galerii Bałtyckiej, a tu te płyty z
piaskowca, co to Galeria jest nimi pokryta, na wysokości gruntu , pomiażdzone,
połamane i ogólnie sprofanowane w napadzie jakiegoś bliżej nieokreślonego
szału. Myślę: Może samochód pieprznął. Idę dalej, drugi filar potrzaskany, choć
trochę jakby mniej, Idę znowu a tu płyta złamana po prostu na pół, za to na
pęknięciu widać wyraźny odcisk adiasa. "Tutaj to odkrył" myślę sobie
i popadam w zadumę nad kondycją podludzką.
Statek, którym płynie mój drogi, zainfekowany przyjaciel
Seba, minął właśnie Przylądek Dobrej Nadziei. Z upływem czasu maile od
rzeczonego przyjaciela stają się coraz bardziej bełkotliwe i zastanawiam się,
czy jeśli to rzeczywiście ebola, to nie jest właśnie najwyższy czas by się
pakować. Tau zauważyła przytomnie, że może po prostu aby przeztrwać psychicznie
na tej apoteozie korozji, zdrowo łoją. Ale ja osobiście uważam, że po 2
miesiącach rajsu, to tych 14 desperatów nie tylko oczyściło pokład z wszelkich
pochodnych alkoholu, ale pewnie nawet wylizało smar z kręcących się kółek
zębatych.
Na ale wracając do przemieszczania się. Idę ja sobie dziś
przez Brzeźno. W górze burczy burza, a ja niosę w plecaku 12 kilo mosiądzu, a
na ramieniu 26 kilo drutu zbrojeniowego i tak sobie myślę, że gdyby tak jeszcze
zaczęło padać, a po drodze znalazłoby się jakieś wzniesienie to bym pewnie na
nie wlazł i powrzeszczał zgodnie z pratchettowską sugestią że: Wszyscy bogowie
to bękarty...
Cóż mam dziś nastrój do eksperymantów. Na szczęście Awaria z
Rogatą organizują dziś prawie że nocny spacer wzgóżami, wiele się więc może
jeszcze wydarzyć.
- Cześć, potrzebuję generatora
liczb losowych...
- 14
(Tau, zapewne z basha)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz