niedziela, 17 sierpnia 2008

Ulewa


Jest wieczór. Bliżej tej nieuchwytnej granicy oznaczającej noc. Wszystko za oknem jest błękitne. Od dwu dni bez przerwy pada deszcz. Dobrze się przy tym śpi.
Starsi powrócili z Paryża. Nad Warszawą szalały burze i samolot musiał zastępczo lądować w Mieście Miast. Gdy starszy dzwonił by mnie o tym powiadomić w tle było słychać odgłosy ogólnego entuzjazmu. Nie śmiała się tylko jedna kobita, która musiała wrócić do Wawy po wóz.
Krople uderzają o parapet. Jemy francuskie sery i pasztet z gęsich wątróbek, który cudownie smakuje z winem. Ojciec rozlewa do kieliszków kalwados, gdy się go pije i odchyla głowę do tyłu, zapach uderza w nozdrza wprost do mózgu. W TV leci “Pod słońcem Toskanii”.
Nie zapaliły się uliczne latarnie. Lubię tę ciemność. Starszy zasnął w Moulin Rouge. Zgasło ostatnio na trochę kilka programów TV i wszyscy zastanawiają się czy to trąba powietrzna czy ruski.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz