„Jestem najlepsza i najpiękniejsza”
Ja wiem mamo, że to grzech pychy,
ale jak powiem inaczej to będzie
grzech kłamstwa...
(Gdybyśmy byli wszyscy jak Doda
to Polska ciągnęłaby się dzisiaj po
Kamczatkę)
Zgrzyt wielkiej maszyny stworzenia na małym, świetlistym
ziarenku odrobiny szaleństwa.
W mózgu wierci intensywny zapaszek benzynowych marzeń. Życie
niektórych to wieczne oczekiwanie na kogoś z zapalniczką.
Ludzie o płonących głowach żyją krótko, ale ileż blasku
roztaczają wokół. Świecą wśród mroku jak latarnie, do których wszyscy pełzniemy
by się ogrzać.
Ostatnio tłumaczyłem Na Rogu, znajomemu stadu potworów, że
mamy deficyt takich ludzi, dlatego tworzymy gwiazdy, sztuczne bożyszcza tłumów.
Których jedyną zasługą jest często tylko to, że są i dają choć na moment
złudzenie ciepła.
Szponiasta mknęła przez rozgwieżdżoną pustkę by dotrzeć do
Miasta Miast o świcie. Otworzyły się drzwi, mała postać obleczona bufiasto
kurtkami, torbami i plecakami, zaczęła ostrożnie schodzić po metalowej drabince.
Moment ostateczny, ostatni schodek, stopa zawisła nad powierzchnią gruntu (świat zamiera w
oczekiwaniu), i jest! Pierwszy krok. „To mały krok człowieka lecz ogromny
ludzkości”. W górze lśni ogromna tarcza zegara. Postać za pomocą powolnych,
sześciometrowych skoków udaje się w kierunku wejścia do tunelu. Lądowanie stało
się faktem.
Ostatnio jaja sobie robiłem z końca świata. Odpalam tv, a tu
pociąg panterzym skokiem dostaje się na wiadukt, w Chinach ludzie biegną w
powietrzu, Czerwona Orda wkracza do Gruzji a Amerykanie mówią, że nie będą się
przyglądać. Cóż oni zawsze tak mówią, ale w tych okolicznościach zapachniało
tak jakoś wzbogaconym uranem.
Specjalnie poczekałem do północy, żeby się przekonać czy nie
dotrze do nas fala sejsmiczna z Wawy, a zaraz potem niebo w górze nie rozjarzy
się majestatycznym blaskiem atomowej jutrzenki. Fajnie mieszkać w miejscu na
które jakby co ma spaść 5 do 6 trzydziestokilotonówek. Do tego jeszcze po
jednej na Tczew i Hell. Ta ostatnia możliwość związana jest też z
czterdziestometrową morską falą, która troskliwie otuliłaby miejscowe
pogorzelisko pośród morenowych wzgórz.
A skoro już i przy tym jesteśmy, to był u mnie grill.
Zmasakrowaliśmy ze trzy kilo kiełbasy, nagadaliśmy się i oglądaliśmy nocą film
o szopach...
Jest głęboka, ciemna noc
Siedzę w łóżku
A obok śpi ona
I tak spokojnie oddycha
Dobiega mnie jakaś muzyka
(Radio)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz