Lenn - Wezmę vermut z lodem.
Ja - Nie za dużo ostatnio pijesz?
Lenn - No dobra, wezmę piwo.
No i tak, dentystka nie wyrwała mi zęba bo jest w ciąży O_o.
Pod paznokieć wlazła mi półcentymetrowa drzazga i musiałem zeskrobać sobie
połowę pazura nożem do tapet, żeby się do niej dobrać. A skoro przy pazurach
już jesteśmy to Szponiasta ryje pracowicie archeologiczną bruzdę pod autostradę
A4. Kopią dokładnie tyle za ile im płacą, znaczy się tną na połowy domy i
podwórka z czasów rzymskich. Moja Lady opisywała mi jak pozostawili w ścianie
połowę paleniska, przekrój przez warstwy popiołu.
Ciężko jej tam bo trafiła się jej szefowa o mentalności
sfrustrowanego sierżanta. Poza tym mają tam gówniany zasięg, ostatnio
rozmawiając z nią zacząłem wspinać się coraz wyżej, a że byłem przy Placu
Wałowym więc wlazłem na bastion. Dopiero po chwilio uświadomiłem sobie, że
stoję z włączonym telefonem w najwyższym punkcie okolicy, a wokół pomrukuje
radośnie nasza kraina burz.
Awari zaprasza na sobotę na grilla, mamy tylko przynieść ze
sobą własne kiełbasy i napoje, o węglu nic nie wspomniała, choć Lenn
zaoferowała się z zapalniczką.
Łaziłem też ostatnio po naszym eksplodującym mieście.
Wszystko zmienia się w oczach, człowiek pojawia się gdzieś po 3 tygodniach i
napotyka nieznany budynek. Podobno mamy najwyższe pensje w kraju i 30 tys
wolnych miejsc pracy.
W każdym razie łaziłem ostatnio zaglądając w różne dziury i
otworki, aż dotarłem do świerzutkiego wykopu nieopodal mariny, który
najwyraźniej rzucono właśnie archeologom na pożarcie, a tam w porzuconym,
żółtym parasolu siedział sobie lis. Kurcze, najwyraźniej inwazja dzików na
centrum to był dopiero początek. W końcu rudy bydlak zauważył, że robię mu
zdjęcia, przeszedł parę kroków do tyłu i usiadł tak, żeby móc się na mnie
gapić.
Co poza tym? Byliśmy ekipą na Hancoku. Żeby było śmieszniej
na seansie dla singli. Było więc wiele radości związanej z możliwością, że koło
Dana siedzącego na skraju wymości się np jakiś roznamiętniony,
studwudziestokilowy skinhead. Ogólnie jednak doszliśmy do budującej konkluzji,
"że my single musimy się trzymać razem". Z tyłu zaś podłapałem kawałek rozmowy ludzi, którzy żywili podobne
obawy: Lasia - Kino podsyła czasem swoich ludzi, żeby rozkręcali zabawę, ale
oni są obleśni..., Gość, słabym głosem - To właśnie chciałem od ciebie
usłyszeć, Lasia - Spoko, gorsi są ci wyluzowani...
- Skończyłeś swoją kawę?
- Chyba
żartujesz, za 6
dolców za kubek
zamie-
rzam zjeść
krzesło na
którym siedzę.
(Garfield)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz