piątek, 18 lipca 2008

The shadow of Zbyszek


Lenn - Wezmę vermut z lodem.
Ja - Nie za dużo ostatnio pijesz?
Lenn - No dobra, wezmę piwo.

No i tak, dentystka nie wyrwała mi zęba bo jest w ciąży O_o. Pod paznokieć wlazła mi półcentymetrowa drzazga i musiałem zeskrobać sobie połowę pazura nożem do tapet, żeby się do niej dobrać. A skoro przy pazurach już jesteśmy to Szponiasta ryje pracowicie archeologiczną bruzdę pod autostradę A4. Kopią dokładnie tyle za ile im płacą, znaczy się tną na połowy domy i podwórka z czasów rzymskich. Moja Lady opisywała mi jak pozostawili w ścianie połowę paleniska, przekrój przez warstwy popiołu.
Ciężko jej tam bo trafiła się jej szefowa o mentalności sfrustrowanego sierżanta. Poza tym mają tam gówniany zasięg, ostatnio rozmawiając z nią zacząłem wspinać się coraz wyżej, a że byłem przy Placu Wałowym więc wlazłem na bastion. Dopiero po chwilio uświadomiłem sobie, że stoję z włączonym telefonem w najwyższym punkcie okolicy, a wokół pomrukuje radośnie nasza kraina burz.
Awari zaprasza na sobotę na grilla, mamy tylko przynieść ze sobą własne kiełbasy i napoje, o węglu nic nie wspomniała, choć Lenn zaoferowała się z zapalniczką.
Łaziłem też ostatnio po naszym eksplodującym mieście. Wszystko zmienia się w oczach, człowiek pojawia się gdzieś po 3 tygodniach i napotyka nieznany budynek. Podobno mamy najwyższe pensje w kraju i 30 tys wolnych miejsc pracy.
W każdym razie łaziłem ostatnio zaglądając w różne dziury i otworki, aż dotarłem do świerzutkiego wykopu nieopodal mariny, który najwyraźniej rzucono właśnie archeologom na pożarcie, a tam w porzuconym, żółtym parasolu siedział sobie lis. Kurcze, najwyraźniej inwazja dzików na centrum to był dopiero początek. W końcu rudy bydlak zauważył, że robię mu zdjęcia, przeszedł parę kroków do tyłu i usiadł tak, żeby móc się na mnie gapić.
Co poza tym? Byliśmy ekipą na Hancoku. Żeby było śmieszniej na seansie dla singli. Było więc wiele radości związanej z możliwością, że koło Dana siedzącego na skraju wymości się np jakiś roznamiętniony, studwudziestokilowy skinhead. Ogólnie jednak doszliśmy do budującej konkluzji, "że my single musimy się trzymać razem". Z tyłu zaś podłapałem  kawałek rozmowy ludzi, którzy żywili podobne obawy: Lasia - Kino podsyła czasem swoich ludzi, żeby rozkręcali zabawę, ale oni są obleśni..., Gość, słabym głosem - To właśnie chciałem od ciebie usłyszeć, Lasia - Spoko, gorsi są ci wyluzowani...

- Skończyłeś swoją kawę?
- Chyba  żartujesz,  za 6
 dolców za kubek zamie-
 rzam  zjeść  krzesło  na
 którym siedzę.

(Garfield)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz