Rano obudziłem się w strefie jęku. Znaczy dziupli bólu, czy
co tam chcecie. Wczoraj świętowaliśmy u Lenn jej rozstanie z Kolejnym
Tymczasowym i z tego co pamiętam zapijałem szampana piwem.
Wczoraj też załadowaliśmy do pociągu Lady Pazurek i Kudłatą
jechały na wykopaliska na prowincję, bo aż pod Warszawę, gdzie zapewne wkrótce
zdewastują jakieś unikalne stanowisko, tudzież zbeszczeszczą świątynię jakiegoś
starożytnego bóstwa, które potem będzie je ścigać klątwą świerzbu. Pojechały na
6 tygodni, ale obładowały się jakby zesłano je na Syberię, każda miała plecak
dwa razy większy od siebie i jeszcze tobół z przodu, żeby nie przeważyło.
Co tam jeszcze... A w niedzielę miastem przejechała,
prowadzona przez policję kawalkada luksusowych samochodów. Trzy pasma szczelnie
wypełniły ferrari, porszaki i lamborgini, zastanawiam się tylko co robiło
pośród nich to porykujące potężnym silnikiem "Mini".
Poza tym łaziliśmy z Krzyśkiem po mieście robiąc zdjęcia.
Obleźliśmy chromy most i Górę Gradową, na której kłębiły się w oślizgłym szale
kohorty parek. Przed budynkiem
Solidarności ustawili milicyjnego Skota. Na koniec pękło mi serce bo
dowiedziałem się, że chcą przebudować Jana z Kolna i jakiś debil z zarządu miasta
postanowił przy tej okazji wyburzyć całą okoliczną dziewiętnastowieczną
zabudowę. I tyle, koniec, bo obok siedzi Ciapek z którego maszyny właśnie
korzystam i latają mu kończyny. Może to od muzyki a może to nałóg, kto wie.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz