Co łączy anioła i diabła?
Obaj są wierzący
Wracaliśmy o świcie. O trzeciej niebo jest świeże i
przesiąknięte światłem. Smugi chmur mają tą głęboką srebrzystość platyny, a
myśli po nieprzespanej nocy stają się wolniejsze i specyficzne. Zabrałem
Szponiastą na Długą, chciałem jej pokazać jak wygląda miasto o świcie, puste i
rozświetlone wewnętrznym blaskiem, ale okazało się, że tamten świat minął. O
trzeciej ruch samochodowy jest już jak w dzień a ulice pełne ludzi. Może to i
dobrze, że po dziesięcioleciach komuszego zlodowacenia nocne życie powraca, ale
jak każdy zysk i ten ma swoją cenę.
Gdy tak o tym myślę, to wydaje mi się, że moje dzieciństwo
przypadło na najlepsze dla dziecka czasy. Lata 80 gdy wszędzie wkradła się
sepia i szarość, a wszystko wokół pokryło się już pewną warstewką kurzu i
zieleni. Miasto wypełniały ogromne opuszczone tereny, pośród których znajdowało
się jakieś ruiny, piwnice czy fascynujące przedmioty. Pamiętam gdy kopałem w
piasku pod schodami i znalazłem pierwszą stłuczoną skorupę jakiegoś bibelotu.
Kopałem tam przez trzy kolejne dni, aż odnalazłem wszystkie kawałki. Czułem się
jakbym odkopywał Pompeje. Podwórka były dzikie, pełne wraków, spiętrzonych,
starych materiałów budowlanych. Nikt nie myślał o czyjejś własności. Wędrowało
się na skos, przełażąc przez kolejne płoty. Gdy odnajdywało się coś, opuszczoną
ciepłownię, działa na kępie, czy stary sad w środku lasu to były to prawdziwe
odkrycia, ponieważ wszystko to zostało dawno zapomniane i pojawiała się tam
tylko nieliczna grupka wtajemniczonych. I jeszcze to, poczucie wspólnoty z
jakimiś anonimowymi łazikami, których nigdy nie widziało się na oczy, ale
których obecność była wyczuwalna poprzez jakąś zagubioną butelkę, czy
niewyraźną ścieżkę. Żyło się jakby w świecie Tolkiena, gdzie pośród zieleni
niespodziewanie trafia się na posąg czy ruiny miasta. Ślady dawno minionej
świetności, które pokrył czas i tajemnica.
Teraz ludzie są bardziej ruchliwi, mniej się boją. Wszędzie
rozszerzają się nowe dzielnice. Czasami to powraca. Nawet teraz, choć już nieco
inaczej. Wracamy, a tu na tle nieba rysuje się coś. Patrzę i myślę, kuźwa, co
oni zbudowali nowy wieżowiec gdy nie patrzyłem? Okazało się że nieopodal Raduni
zbudowali wielkie, zadaszone rusztowanie nad starym domem, zdjęli z niego dach
i najwyraźniej będą go podwyższać o dwa piętra. Nareszcie. Budynki „na
zakręcie” to zagospodarowane kikuty po wypalonych eklektycznych pałacach, które
stały tam przed wojną. Miło wiedzieć, że ktoś ma jeszcze miasto w żyłach .
Najskuteczniejszy sposób zniszczenia więzi:
Obstawanie przy swoim
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz