piątek, 20 czerwca 2008

Mrucz w windzie


Człowiek staje się milszy gdy
spadnie niżej. Widzi wtedy
więcej

Dag Hammarskjodl pisał w „Drogowskazach”, że człowiek nawet najbardziej aktywny, jeśli nigdy nie zbliżył się do drugiego, ma uczucie obracania się w świecie nierzeczywistym. Przekonuje mnie to. Czym mniej zostaje mi znajomych tym bardziej narasta we mnie pewność, nie uczucie, pewność, że obracam się w środku jakiejś onirycznej opowieści, której autor niespecjalnie wie dokąd podąża fabuła. Mam też dość niemiłe uczucie, że tym autorem mogę okazać się ja.
O drugiej obudziła mnie burza. Usiadłem półprzytomny na łóżku wsłuchując się w bicie deszczu i trzaski przepięć w elektronice, przy każdej kolejnej błyskawicy. Zupełnie jakby cały dom kulił się ze strachu. Wieczorem dokonałem niemiłego odkrycia nad umywalką pełną krwi. No dobra, przesadziłem, nie wiem nawet czy mam tyle krwi by wypełnić umywalkę. W każdym razie krwią była pokryta dość dokładnie. Okazało się, że ten ból paraliżujący mi pół twarzy od tygodnia, to nie od gojących się ran po zębach, tylko rana po znieczuleniu. Jak kobita mnie nakłuwała to trafiła w jakieś naczynko czy inne ścięgno. W każdym razie chlapnęło na pół gabinetu. W natłoku kolejnych wrażeń zapomniałem o tym, aż do chwili gdy zahaczyłem wczoraj szczoteczką o strup. Wyobraźcie sobie ten moment gdy spluwacie pastą do umywalki a tu chlap czerwono i do tego jeszcze posoka ciurkiem leje się z ust.
Na zewnątrz leje z męczącą regularnością. Wczoraj w sumie nie robiłem nic, czytałem złe książki i grałem w Europę. Trochę popomagałem babce, choć to już trochę bezwiednie. Babka jest tak absorbująca, że człowiek nawet nie czuje kiedy wpływa na jej orbitę.
A poza tym agent Bolek, a jak wiadomo gdzie Bolek tam i jego brat Lolek, próbuje odsunąć uwagę od swej agenturalnej przeszłości i kieruje podejrzenia na Wałęsę. Niestety Wałęsa nie jest miłym, stetryczałym dziadkiem i jak pierdolnie w stół to wyskakuje kornik jak wół. Aż miło popatrzeć jak kolejne pokolenia Hist(o-e)ryków z Instytutu Prześladowań Narodowych łamią sobie na nim zęby. Szczerze mu kibicuję. Wciąż żyję nadzieją, że dwumetrowe potwory będą testować jędrność zwieraczy Kaczorów i Ziobry.

Stefan! Stefan! Pod łóżkiem piszczy mysz!
I co mam zrobić, naoliwić ją?

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz