sobota, 28 czerwca 2008

Poszedł na lody i dostał dwie kulki


- O idzie Dan
- To nie mogę go widzieć
- Dlaczego?
- Bo ostatnio powiedział:
  Do zobaczenia
  w sierpniu...

(My)

Za tydzień mam ślub kuzyna, nie mam kasy na prezent i nie mieszczę się w czarne spodnie. Lady Pazurek jedzie na sześć tygodni na praktyki na jakąś pipidówę koło Wawy i też nie widomo czy uda jej się dotrzeć na ślub, bo komunikacja jest tam raczej teoretyczna. Na dwa dni przed ślubem idę wyrwać ostatni ząb, znaczy na imprezie będę pogięty z bólu, no bo przecież nie wezmę tabletek pod wódkę, już nie wspominając o tym, że z tą cieknącą dziurą zjedzenie czegokolwiek zmieni się w piekło. Okazało się, że nie za bardzo da się zmienić termin. Zresztą co ja się przejmuję, na to też nie mam kasy. Baj pisze, że za nami tęskni, a ja nie mam jak jej odpisać. Dzwonić nie chcę bo nie potrafię rozmawiać z nią tak, żeby nie wyjść na nawiedzonego egocentryka. Do tego już jest czas rachunków i znów muszę zarabiać te setki złotych dla kogoś. Itd. Itp. Zrzędu zrzędu...
Dobra starczy (chyba uwiąd). Po prostu mi się już nic nie chce. Budzę się zmęczony i jakoś ostatnio brakuje mi jakiejkolwiek motywacji. Może skorzystam z wyjazdu Małej i udam się na te półtora miesiąca do lasu, zarosnę, pokryję się warstwą jedną i drugą, pośpię pod sosną, albo może pojeżdżę sobie pociągami. Muszę się choć na chwile od tego wszystkiego odciąć, choć na chwilę zmienić ciąg myślenia, bo zaczynam się czuć jakbym w pełnym słońcu wędrował przez równiny popiołu. Muszę choć na moment odstawić tę sztuczną nadbudowę, którą nazywamy “codziennością” i pobyć trochę człowiekiem.

Przeszkody “Nie do przejścia”, jak wiadomo
Dzielą się na: A. Można ominąć. B. Da się coś
Zrobić. C. I tak nie uciekniesz...

(Void)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz