Wchodzi facet do
apteki
I cichutkim głosem
mówi:
- Poproszę Nerwosol...
- Co proszę?
- NERWOSOL, KURWA!
Amerykanie kręcą ‘Hyperiona”. Biblia duszy, rozrywająca na
strzępy impresja, opowieść opowieści. Reżyserować będzie Scorseze, ale
osobiście wątpię czy istnieje ktoś kto potrafiłby przetłumaczyć tę książkę na
obraz. Chyba, że wujek Chyżwar sam pofatyguje się by dopilnować sprawy...
Na zewnątrz otworzyły się spusty nieba, miliard ciężkich
kropli uderzał w zgodnym rytmie, pięć razy na minutę. Staliśmy z Pazurzastą w
Brzeźnieńskim Samie razem z tłumkiem ludzi skupionych przy drzwiach i
czekających na dziurę w chmurach. Grzmiało. Zawsze gdy grzmi, a nie chce mi się
rozłączać całej elektryki w domu, pocieszam się, że wokół jest kilkanaście
wyższych budynków, ze stalową latarnią morską włącznie, i jakby miało walnąć to
w wiele innych celów do wyboru. Nagle, gdy tak staliśmy, w oku wykwitł mi
powidok białej smugi i na chodniku pośród placu rozbłysła różowa gwiazda.
Łoskot uderzył w ścianę sklepu i w nas, dzwoniąc wokół szybami. Po kałużach
przebiegł pierścień fali uderzeniowej.
Ktoś krzyknął, że walnęło w drzewo, pod którymś ktoś stał.
Bardzo po polsku, od razu najgorszy wariant. Ktoś inny stwierdził, że to
petarda, to mnie z kolei rozbawiło, ludzie gdy nie mogą w coś uwierzyć usiłują
to zracjonalizować.
A tak poza tym: Howard, why? – For money! Myślę, że tego
Euro nie zapomnimy bardzo długo, a już szczególnie meczu z Austrią. Jak po
meczu pokazali Tuska, to stwierdził z mordem w oczach, że tego sędziego to by
zabił. No i od razu przyznali Howardowi ochronę. Miło wiedzieć, że ktoś
traktuje nas poważnie.
Byliśmy na drugiej Narni, klimatycznie i pięknie, ale znowu,
jak za pierwszym razem, do kręcenia bitwy powinni zatrudnić drugiego reżysera,
bo ten gość od nastroju i widoczków nigdy zdaje się nie słyszał o dynamicznej
pracy kamery. Po raz pierwszy też wylądowaliśmy w złowieszczym domostwie Dana.
Wąskie, strome schody, mnóstwo, ciemnych zakamarów, widok z okna wprost na
wierzę Polibudy. Ujrzeliśmy też w końcu Ciotkę Dana, której mroczne atrybuty
wielokrotnie opisywał. Kto by pomyślał, że takie pokłady nihilistycznych
namiętności mogą się pomieścić w tej maleńkiej starowince. Nie pokazał nam
niestety pokoju z fortepianem, ten dom musi zakrzywiać czasoprzestrzeń, bo cały
wydaje się niewiele szerszy niż fortepian. No i nie zobaczyliśmy pokoju
słuchającego radia gołębia, który siedzi tam za każdym razem gdy się zajrzy i w
sumie tak do końca nie wiadomo czym się żywi.
Każdy paznokieć kobiety z Statuy
Wolności waży 50
kg .
(CKM)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz