środa, 18 czerwca 2008

Szyneczka z babuni


Wchodzi   facet  do  apteki
I  cichutkim  głosem  mówi:
- Poproszę Nerwosol...
- Co proszę?
- NERWOSOL, KURWA!

Amerykanie kręcą ‘Hyperiona”. Biblia duszy, rozrywająca na strzępy impresja, opowieść opowieści. Reżyserować będzie Scorseze, ale osobiście wątpię czy istnieje ktoś kto potrafiłby przetłumaczyć tę książkę na obraz. Chyba, że wujek Chyżwar sam pofatyguje się by dopilnować sprawy...
Na zewnątrz otworzyły się spusty nieba, miliard ciężkich kropli uderzał w zgodnym rytmie, pięć razy na minutę. Staliśmy z Pazurzastą w Brzeźnieńskim Samie razem z tłumkiem ludzi skupionych przy drzwiach i czekających na dziurę w chmurach. Grzmiało. Zawsze gdy grzmi, a nie chce mi się rozłączać całej elektryki w domu, pocieszam się, że wokół jest kilkanaście wyższych budynków, ze stalową latarnią morską włącznie, i jakby miało walnąć to w wiele innych celów do wyboru. Nagle, gdy tak staliśmy, w oku wykwitł mi powidok białej smugi i na chodniku pośród placu rozbłysła różowa gwiazda. Łoskot uderzył w ścianę sklepu i w nas, dzwoniąc wokół szybami. Po kałużach przebiegł pierścień fali uderzeniowej.
Ktoś krzyknął, że walnęło w drzewo, pod którymś ktoś stał. Bardzo po polsku, od razu najgorszy wariant. Ktoś inny stwierdził, że to petarda, to mnie z kolei rozbawiło, ludzie gdy nie mogą w coś uwierzyć usiłują to zracjonalizować.
A tak poza tym: Howard, why? – For money! Myślę, że tego Euro nie zapomnimy bardzo długo, a już szczególnie meczu z Austrią. Jak po meczu pokazali Tuska, to stwierdził z mordem w oczach, że tego sędziego to by zabił. No i od razu przyznali Howardowi ochronę. Miło wiedzieć, że ktoś traktuje nas poważnie.
Byliśmy na drugiej Narni, klimatycznie i pięknie, ale znowu, jak za pierwszym razem, do kręcenia bitwy powinni zatrudnić drugiego reżysera, bo ten gość od nastroju i widoczków nigdy zdaje się nie słyszał o dynamicznej pracy kamery. Po raz pierwszy też wylądowaliśmy w złowieszczym domostwie Dana. Wąskie, strome schody, mnóstwo, ciemnych zakamarów, widok z okna wprost na wierzę Polibudy. Ujrzeliśmy też w końcu Ciotkę Dana, której mroczne atrybuty wielokrotnie opisywał. Kto by pomyślał, że takie pokłady nihilistycznych namiętności mogą się pomieścić w tej maleńkiej starowince. Nie pokazał nam niestety pokoju z fortepianem, ten dom musi zakrzywiać czasoprzestrzeń, bo cały wydaje się niewiele szerszy niż fortepian. No i nie zobaczyliśmy pokoju słuchającego radia gołębia, który siedzi tam za każdym razem gdy się zajrzy i w sumie tak do końca nie wiadomo czym się żywi.

Każdy paznokieć kobiety z Statuy
Wolności waży 50 kg.

(CKM)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz