niedziela, 8 czerwca 2008

Powietrze w butelce


Otwieram okno. Wpada
ciepło...  i kot.

(Lady Pazurek)

Od 10 lat nie ukończyłem żadnego rysunku. Rysuję, coś rozprasza mnie na moment, albo nagle brakuje duchowego paliwa, wracam potem do kartki, patrzę, i widzę, że jest dobre. I koniec, boję się narysować kolejną kreskę, by nie zniszczyła harmonii tego co już jest.
Wędrowaliśmy jakiś czas temu Jarem Raduni. Są tam takie wcinające się głęboko w ląd zatoczki, w które przy wyższym poziomie wody wiatr zagania śmieci. Potem woda opada i pośród zwartej zieleni człowiek nagle trafia na plastikowy pancerz. Taka plastikowa butelka w sprzyjających warunkach może się rozkładać 4000 lat. Zaczęliśmy snuć z Danem wizje, że ktoś wypił taką Ice Tea, zakręcił butelkę i wyrzucił. Otoczyły ją mokre papiery i szmaty, skamieniały, a za dziesięć milionów lat, ktoś wykrywa w skale inkluzję w kształcie butelki i bada zawarte w niej powietrze. Skład naszej atmosfery i oddechu bezimiennej osoby.
Wczoraj zabrałem Szponiastą na pucharkowe lody i spacer po rozsłonecznionym mieście. Patrzyliśmy na świat z Góry Gradowej i wysiadywaliśmy na osmołowanych deskach nabrzeży Ołowianki. Na palu ktoś ustawił kieliszek z resztką wina. Stał tam łapiąc złoty blask zachodzącego słońca. Lekko surrealistyczny w tle poruszających się drobnych fal.

W sądzie na ławie oskarżonych
siedzi  mrówka   podejrzana  o
zabójstwo  słonia.  Lew-sędzia
pyta: Dlaczego  oskarżona  do-
konała  tej  zbrodni?
Mrówka  opuszcza   głowę,
milczy chwilę w końcu  patrzy
na sędziego i mówi:
Prawo Dżungli...

(Metro)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz