środa, 7 maja 2008

Zjedzony podczas próby ucieczki


Nadchodzę...
Seba-Spójrzcie tylko na te posuwiste
          ruchy i sprężysty chód!
Borys-Błysk w oku drapieżcy...
Seba-Precyzję ruchu gdy sięga po
         nie swoją puszkę z piwem...
Borys-Oto Kiszczak w samym środku
          Brzeźna. Oto bestia w naturalnym
          otoczeniu...
Seba-I co ty na to Kiszczaku?
Ja-Mraauuuu!

Wuj Szponiastej brał udział w walkach o Berlin i był świadkiem kulminacyjnego momentu umieszczania flag na Bramie Brandenburskiej. Najpierw wyrwał Polak, biegnie z flagą a tu go PACH! Ruscy, padł. Zaraz zerwał się Rusek, biegnie z flagą a tu go PACH! Nasi, i tak kilka razy. Potem jakoś się w końcu dogadali, ale polska flaga, obok ruskiej, powiewała nad Berlinem tylko kilka godzin. Janka Kosa z czapką rotmistrza nie zauważono.
Skończył się Długi Łikend i od razu się rozpogodziło. Wczoraj zniosłem 40 kilo gazet z Niedźwiednika przez Wrzeszcz. Pięknie popękały mi od tego żyłki na ramionach i pod pachami. Chyba zacznę tę metodę reklamować jako alternatywę tatuażu. Z drugiej strony wyglądam jakbym popękał i miały mi odpaść ręce. Dziś od rana przedzieram się przez tą hałdę papieru, walcząc dzielnie z mistrzami felietonu i gdańską debatą na temat wieżowców.
Ostatnio przeglądałem też „Śliską stertkę” czyli zbiorek zdobycznej pornografii i trafiłem na zdjęcia laski kropka w kropkę jak Bajka. Tylko oczywiście trochę bardziej nagą, rozrzuconą po okolicy i obficie oblaną oliwą. Chyba dam to Lennonce, razem z jakimś pismem dla dewiantów pełnego murzynek z podczepionymi, plastikowymi kutasami, jurnych kobiet w ciąży i innych amatorów złotego deszczu. Niech to podłoży komuś do torby z Empiku. Będzie heca.
No bo co? Jak stwierdził ostatnio Profesor L czasie wykładu na filozofii UG: ...bo czymże jest masturbacja? To ręka w służbie wyobraźni...
Dziś ma wpaść Tau, która naczytała się mojego bloga i koniecznie zapragnęła przygód. Zabieram ją więc na umarły cmentarz i inne mętne odmęty brzeźnieńskich wymiarów. Muszę ją tyko trzymać z dala od plaży bo tam przedłużają sobie ostatnio majówkę znajome potwory, które na mój widok wydają z siebie nieartykułowane okrzyki i ciskają we mnie puszkami i butelkami, czasami nawet pełnymi, te łapię.
I tyle, biorę się za gazety. Mam taką cichą ambicję przejrzeć je do wieczora.

Ona jest chora psychicznie!!!
Ale jak pięknie pachnie...

(Dr House)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz