Nadchodzę...
Seba-Spójrzcie tylko na te posuwiste
ruchy i
sprężysty chód!
Borys-Błysk w oku drapieżcy...
Seba-Precyzję ruchu gdy sięga po
nie swoją
puszkę z piwem...
Borys-Oto Kiszczak w samym środku
Brzeźna. Oto
bestia w naturalnym
otoczeniu...
Seba-I co ty na to Kiszczaku?
Ja-Mraauuuu!
Wuj Szponiastej brał udział w walkach o Berlin i był
świadkiem kulminacyjnego momentu umieszczania flag na Bramie Brandenburskiej.
Najpierw wyrwał Polak, biegnie z flagą a tu go PACH! Ruscy, padł. Zaraz zerwał
się Rusek, biegnie z flagą a tu go PACH! Nasi, i tak kilka razy. Potem jakoś
się w końcu dogadali, ale polska flaga, obok ruskiej, powiewała nad Berlinem
tylko kilka godzin. Janka Kosa z czapką rotmistrza nie zauważono.
Skończył się Długi Łikend i od razu się rozpogodziło.
Wczoraj zniosłem 40 kilo gazet z Niedźwiednika przez Wrzeszcz. Pięknie popękały
mi od tego żyłki na ramionach i pod pachami. Chyba zacznę tę metodę reklamować
jako alternatywę tatuażu. Z drugiej strony wyglądam jakbym popękał i miały mi
odpaść ręce. Dziś od rana przedzieram się przez tą hałdę papieru, walcząc
dzielnie z mistrzami felietonu i gdańską debatą na temat wieżowców.
Ostatnio przeglądałem też „Śliską stertkę” czyli zbiorek
zdobycznej pornografii i trafiłem na zdjęcia laski kropka w kropkę jak Bajka.
Tylko oczywiście trochę bardziej nagą, rozrzuconą po okolicy i obficie oblaną
oliwą. Chyba dam to Lennonce, razem z jakimś pismem dla dewiantów pełnego
murzynek z podczepionymi, plastikowymi kutasami, jurnych kobiet w ciąży i
innych amatorów złotego deszczu. Niech to podłoży komuś do torby z Empiku.
Będzie heca.
No bo co? Jak stwierdził ostatnio Profesor L czasie wykładu
na filozofii UG: ...bo czymże jest masturbacja? To ręka w służbie wyobraźni...
Dziś ma wpaść Tau, która naczytała się mojego bloga i
koniecznie zapragnęła przygód. Zabieram ją więc na umarły cmentarz i inne mętne
odmęty brzeźnieńskich wymiarów. Muszę ją tyko trzymać z dala od plaży bo tam
przedłużają sobie ostatnio majówkę znajome potwory, które na mój widok wydają z
siebie nieartykułowane okrzyki i ciskają we mnie puszkami i butelkami, czasami
nawet pełnymi, te łapię.
I tyle, biorę się za gazety. Mam taką cichą ambicję
przejrzeć je do wieczora.
Ona jest chora psychicznie!!!
Ale jak pięknie pachnie...
(Dr House)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz