Tjall, widok nadlatującego
Kiszczaka byłby ostatnią
rzeczą jaką byś zobaczył
na tym świecie.
Spacja mi lata. Chyba niepotrzebnie rzucałem wczoraj
klawiaturą o blat. Potem miałem do ułożenia puzzle z literkami. Przy okazji
odnalazło się kilka zagubionych niegdyś przedmiotów.
Poza tym odczuwam ostatnio głęboką potrzebę rozjechania
kogoś spychaczem, parę razy. Zrobienia kilku wiraży i nagłych hamowań. Co
zrobić, gdy nie ma chętnych, znajomi nieomylnie rozpoznają symptomy i chowają
się po bramach. Nawet Agentka zwiała w góry. Cierpią więc przedmioty.
A skąd ten nastrój? Diabli wiedzą (oni na pewno), załóżmy
bezpiecznie że mózg mi menstruuje, albo co. Mam okres, wiec jeśli kogoś zabiję
to każdy sąd mnie uniewinni. Są chętni?
Zaraz ruszam do miasta. Może po drodze trafią się jacyś
jechowi, to poprzekonuję ich by zaczęli oddawać cześć Niosącemu Światło i jego
piekielnym kohortom. Przydałaby się tylko jakaś broszurka, może „Szubienica”, z
osobistą adnotacją Azazela.
Arrrr! Krwi i panienek...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz