piątek, 2 maja 2008

Przeciw wszystkim banderom


Dopiero gdy przychodzi burza i słychać jak odgłos gromu tłucze się tysiącem ech w wielowarstwowej przestrzeni, człowiek uświadamia sobie jak ogromne jest niebo.
Czy wy też macie takie muzyczne kawałki, które spetryfikowały wam jakiś ściśle określony moment? To co widziały oczy, czuła skóra, to co się słyszało, zapachy, temperaturę, uczucia...
Pada. Po piekielnym początku na tygodnia na trasie, to wręcz bolesna ulga. Twarz i ręce mam sfajczone, nogi ukiszone w glanach. Wiem, powinienem kupić jakieś lżejsze buty na lato, ale jakoś mi szkoda rozstawać z tym, że teraz jestem wyższy i taki przystojny. Z drugiej strony, jak tak dalej pójdzie, to będę wyższy, przystojny i wykrzywiony grymasem bólu.
Pod empikiem koło dworca musi być jakaś żyła wodna, bo jak się tam za długo siedzi to człowiek zaczyna odlatywać. Ja gdy jestem wyjątkowo zużyty, a zagadam się z Lennonką, to czasem bujam się tak z lekka na granicy omdlenia. No i wszedłem tam ostatnio taki wysmażony i lekko półmiękki. Odpływam, koncentruję się na zmysłach, podpieram o szafkę i ogólnie staram się skoncentrować na rzeczywistości, a Lenn opowiada dzieje swojego kota, który ma ruję co dwa tygodnie. Tak stoję i słucham, a ona opowiada, że zaniesie bestię do sterylizacji, i że widziała książkę, i zdjęcia, te małe rozprute brzuszki, i te małe wycięte maciczki... a ja czuję jak umysł wyrywa mi się z pęt ciała i galopuje na soczyste łąki abstrakcji.
Wiecie istnieją jednak na świecie rzeczy zadziwiające, np. „ładny zapach zaprawy do kafelków”. Tak naszło mnie to, gdy mijałem Castoramę i wiatr zawiał w moją stronę. I to fakt, zawsze bardziej lubiłem Ceresit, który ładnie pachnie od Atlasu, który w praktyce jest lepszy. To czasem przerażające jak bardzo rządzą nami emocje.
Kupiłem nowy Heavy Metal zamiast zapłacić za telefon. Musiałem w środku były dwa komiksy, które podpalały mi duszę.
Oglądaliście Con Air? Tam miejscowy psychopata amator tłumaczy, co to jest ironia: Jest to banda idiotów śpiewająca na pokładzie samolotu piosenkę zespołu, który zginął w katastrofie lotniczej. Doświadczyłem czegoś podobnego: Facet pod czterdziestkę, w starej, spranej, czarnej koszulce, z rysunkiem zaciśniętej pięści i napisem „No future”, pchający spacerówkę z dzieckiem.
Zauważyłem, że gromadzę coraz więcej zdjęć ludzi, jakby nagle miało ich zabraknąć.

To życie, ten świat, nigdy nie był naszym
Domem. To tylko przystanek po drodze

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz