wtorek, 29 kwietnia 2008

To wszystko jest takie nieskończone


Nie chcę sławy. Chcę nieśmiertelności. Nie chcę ambicji. Ambicja to bestia, która wszystko pożera i wiecznie pozostaje głodna. Mijam ceglaną podmurówkę, ziejące czernią otwory okien. Wokół rosną Jesiony Szwedzkie, mają korę szarą i gładką. Czuję się jakbym szedł pośród tłumu szaroskórych kobiet, które podążają wprost z „Jesteśmy snem” LeGuin, gdzieś w tył na podniebne łąki, ponad Akademią Medyczną. Te łąki są jak pasy startowe do nieba. Spojrzenie mknie ponad trawą by trafić nagle pomiędzy stado spłoszonych chmur.
Idę lasem w drugą stronę. Niebo zostaje za plecami.  Ziemia przede mną nagle się urywa i 40 metrów niżej widać spiętrzone wzgórza dachówek, zaskakujące samo centrum Miasta, którego nie zapowiedział żaden dźwięk. Obok mnie staje kobieta, która napisała w nocy, że ”Już nie potrafi beze mnie żyć”. Trzymając się za ręce przekraczamy krawędź.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz