- Kiiissszczak, ja muszę posprzątać
swój pokój!
- Wrzuć granat i poczekaj.
- A jak nie wybuchnie, to myślisz,
że go tam znajdę?!
(Ja i Dan)
Tydzień temu dotarłem jak zwykle od długiego szeregu lat,
pod Pomnik i przeżyłem wstrząs. W naszym miejscu, na naszych ławkach, pod
naszym Pomnikiem zebrała się inna ekipa. To oczywiście nic niezwykłego, to jest
miejsce stworzone do spotkań, jednak w mojej prywatnej duchowej krainie było to
porównywalne z wybuchem Św. Heleny. Bo to było „Nasze” miejsce. Jeden z symboli
Gratki, tego stowarzyszenia dusz, tej wspaniałej przystani wyrzutków, centrum,
wokół którego zwijały się nasze losy jak miliard gwiazd wokół jądra galaktyki.
A teraz to miejsce przestało być nasze a stało się czyjeś.
Spotkania gratkowe wyczerpały się lata temu. Jedynie ja jeszcze przychodziłem
tu regularnie co niedzielę wypełniając jakiś wyimaginowany obowiązek względem
własnej pamięci. Tego dnia patrząc na tę obcą, roześmianą młodzież czułem jak
coś się kończy.
To naprawdę wielka rzecz ujrzeć na własne oczy Przemijanie.
Może nie byłoby to takie mocne, gdyby nie połączyło się z
innym, niedawnym szokiem. Przez ostatnie lata byłem mocno skoncentrowany na
sobie i na tym co otacza mnie bezpośrednio i ostatnio, parę tygodni temu
dostrzegłem jak zmieniło się postrzeganie mnie przez młodych ludzi. Nagle
zobaczyłem, że nie jestem już jednym z nich, że zachowując się jak jeden z nich
powoduję zdziwienie, zaniepokojenie, a cholera wie czy nawet nie zażenowanie.
Nagle okazało się, że jestem starym zgredem, wyłączonym poza obieg młodości.
Widziany z drugiego bieguna poczułem się delikatnie rzecz ujmując dziwnie, bo
nie czuję w sobie by coś się zmieniło. Jak to kiedyś napisał Pratchett: Starość
to ten moment gdy młody człowiek budzi się w starym ciele i pyta: co się do
cholery stało?!!
- A kim ty jesteś?
- Ja? Nikim
- I takie nic chce mnie pouczać?
- Oczywiście. Nic jest synonimem wszystkiego.
Gdy jesteś niczym
możesz być wszystkim, nie
widziałaś
„Zagubionej autostrady”?
(Ja i Żaneta)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz