Czy wam też na zajęciach
wychowania fizycznego
kazali robić kurczaki?
(Z serii egzystencjonalne pytania Lennonki)
W Teksasie jakieś miejscowe leszcze siedziały sobie z piwem
przy ognisku. Jednego użarło coś w plecy, postanowił się więc w nie podrapać.
Nie mógł sięgnąć ręką, wziął więc to co miał pod ręką... a co ma każdy
Teksańczyk pod ręką?! Właśnie, no i o jedną nerkę mniej.
W tym tygodniu prawie nie spałem. W poniedziałek pracowałem,
we wtorek czytałem po nocy. W środę miałem odespać, ale okazało się, że dla
takich marnych, przychodzących zaledwie od czterech lat klientów nie ma miejsca
w herbaciarni, bo nasz stolik komuś zarezerwowano, pokrążyliśmy więc po okolicy
aż wylądowaliśmy na wielkim obżarstwie “Pod smokiem”, z radością skorzystałem z
mikrych , dziewczyńskich żołądków i zżarłem łącznie trzy potrawy. Potem zaś
jakoś tak spontanicznie, od słowa do słowa, wyruszyliśmy w daleką podróż do
mitycznego Brzeźna, by zaopatrzywszy się w suchy prowiant i mokre picie, zapaść
ostatecznie w mojej Twierdzy Cieni.
Lenn przyniosła trochę filmów i spijając Adwokata z mlekiem
i chrzęszcząc czipsami oglądaliśmy je do białego rana.
Najpierw były “Opowieści z Ziemiomorza”, o rany, ktoś zrobił
film dokładnie w klimacie książki: wooollllnnnny i sppoookkoooojny, nie wiem
ile trwał ale nam wydawało się, że ze 4 godziny, potem był „Most do
Terabithii”, który okazał się naprawdę fajny i zupełnie inny niż się wszyscy
spodziewali.
Świtało już gdy przed moją szafą pojawiły się dziewczyny,
żądając koszulek na noc, no i debatowaliśmy z 15 minut: Nie ta. Ja chcę czarną!
Kkkiiiszszczak, ale ta prześwitujeeee.
Lenn umieściłem z Danem w łóżku moich starszych. Lenn
zażądała miecza, żeby położyć na środku, ale zasugerowałem co się może stać
jeśli przez sen przetoczy się po jego ostrzu. Na szczęście łóżko jest szerokie
jak lotniskowiec, każde mogło więc znaleźć sobie jakiś zakamar. A i tak jak
rano wyszli, to rechotali się z “mokrych bobrów”.
Pazurzasta miała mszę na 9 a kładliśmy się koło 4, śniadanie robiłem jej
więc w lekko nieprzytomnym widzie. Potem wstała reszta i spędziliśmy upojnie
czas do południa studiując zawartość jednej z moich kaset z teledyskami.
Okazało się, że jest tam między innymi bitwa z filmu “Megido”, której
uporczywie a bezskutecznie szukałem już od jakiegoś czasu.
Potem udali się na północ w kierunku tramwajowej pętli a ja
popatrzyłem z okrąglaka jak szarpie nimi ciepły wiatr.
W radiu podali, że rzucony w przestrzeni kosmicznej bumerang
wrócił do rzucającego. Cholera, zawsze myślałem, że do tego potrzebne jest
powietrze.
- ten ser jest spleśniały
- świetnie, bardzo lubię spleśniały ser
- ten jest bardziej spleśniały niż pan lubi
(Monty P)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz