-Pieprzę cię!
-Och, tysiące tego próbowało, ale
udało się tylko
kilkuset...
Kiedyś czytałem opowiadanie o gościu, który mógł między
innymi manipulować czasem. Potrafił go spowalniać albo przyspieszać, np. spowalniał
świat i szedł spacerkiem do odległych miejsc, nie przejmując się czy zdąży, a
na zewnątrz ludzie wyczuwali jedynie potężny podmuch wiatru, ewentualnie nagłą
stratę ręki, jeśli o kogoś niechcący zawadził. Zrobił wiele dobrego i złego i
jak zwykle w takich sytuacjach raźno podążał drogą na zatracenie, aż spotkał
kobietę o takich samych zdolnościach i książka stała się ogólnie, nieznośnie
romantyczna. Teraz meritum do którego meandrując podążam. Oboje czuli się
wyobcowani i samotni, rozumiani tylko przez tą drugą osobę, przyspieszyli więc
cały świat wokół siebie setki razy i stali tak całując i przytulając się
dłuższą chwilę. W końcu jednak powrócili do właściwego czasu. Okazało się, że
minęły tysiące lat, specjalnie dla nich wokół wyburzono miasto i zbudowano
wspaniały park, gdzie zakochani i samotni mogli przyjść, usiąść na ławeczce i
obserwować ich trwające setki lat, powolne ruchy. Cały świat czekał i żył
legendą ich powrotu.
Tymczasem wracamy z łomotem do naszego czasu, matka ostrzy
noże z dźwiękiem od którego mózg mi się kurczy i macha przez ucho białą flagą..
O wpół do drugiej w nocy smsowała Agentka by zdruzgotać mnie informacją, że
dziś nie będzie jej w herbaciarni. Zaiste warto się było obudzić by się tego
dowiedzieć.
Pazurkowata ciągle zajęta, bo jakiś as przestworzy w jej
uczelni orzekł, że studenci nie potrafią pisać i dopieprzyli jej referaty z
każdego, pojedynczego przedmiotu. Jak nie pisze to czyta, praktycznie
przestając żyć. Na nic nie ma czasu. W naszym wspaniałym kraju nawet archeolog nie
jest po to by badać i odkrywać, tylko po to, żeby wytwarzać sterty
niepotrzebnych świstków, gnijących potem tonami w archiwach. Od razu przypomina
mi się Zwierzu, fizyk, liczyć, badać ok., ale pisać? Gość nie potrafi napisać
poprawnego zdania po polsku, a na państwowej uczelni są przewidywane, zdaje
się, cztery publikacje rocznie. Pachnie mi to z lekka bandą starych pryków,
którzy załatwili sobie ciepłe posadki. Żeby nie robić niczego konkretnego piszą
jakieś farmazony, by potem zamęczać nimi audytoria i spijać darmowe winko.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz