piątek, 21 marca 2008

Grzybica w sprayu


 Mg-Krasnolud patrzy na ciebie,
       wyciągając rękę po twoją
       sakiewkę. Cała karczma
       czeka w milczeniu...
G1-Niepostrzeżenie odrąbuję
      mu  głowę toporem.

 (Bash)

Ja tam was nie rozumiem, chcieliście mieć śnieg na święta? No to jest, a że nie na te? Taki lajf.
Ja za to straciłem obydwu pomocników. Jeden się ślizgnął na pokrytym śnieżną bielą granitowym schodku i stusześdziesięciokilowe okno poszybowało przez przestrzeń niczym puch ostu. Okienko kosztowało 2 tałzeny, chłopaki zrobili więc wszystko co mogli by je ratować. Abo ( Mamy ich trzech” A bo..., Bo mi..., No bo...) postanowił bohatersko powstrzymać upadek potrójnieszklonego monolitu za pomocą własnego uda. Co z pewnością nie było najszczęśliwszym pomysłem w pozycji półleżącej, gdy ciężar nie może zjechać w dół. Okno opadło miękko łamiąc z trzaskiem kość udową i nie zwalniając, złożyło nogę jakby była z gumy. W tym momencie bujnęło się w lewo i drugi z asów przestworzy postanowił je ustabilizować, za co odwdzięczyło mu się wyrywając palce ze stawów i pozbawione chwytu omsknęło mu się na nogę. Tu na szczęście fart zaczął ponownie działać, bo wszyscy obuci jesteścy w „olejoodporne”, w które można ze średnim entuzjazmem walić pięciokilowym młotem i które zapewne byłyby jedynymi butami, które przetrwałyby zagładę nuklearną.
Skoczyliśmy z Malinowskim łapać całość zanim rąbnęła o bruk. Poszło dość łatwo, bo okno jeszcze nie nabrało rozpędu, za to opierało się już dość stabilnie w potrzaskanej nodze Abo, który wybrał akurat ten moment by zacząć wrzeszczeć. Pewnie uświadomił sobie, że oszczędzając1000 zł, załatwił sobie 3 miesiące na wyciągu, za które z braku ubezpieczenia będzie musiał zapłacić.
I teraz morał drogie dzieci: Żadna rzecz nie jest warta waszego życia i zdrowia. Choćby to była Mona Lisa w płonącym budynku, prześliczne Faberge, waza z epoki Dynastii Ming czy pozłacany nocnik prababci. Przy odrobinie szczęścia, ludzkość będzie trwała dziesiątki tysięcy lat i stworzy jeszcze dziesiątki milionów dzieł, wam nikt zdrowia i życia nie zwróci. Więc jakby co rzućcie, niech leci. Może być niemiło, ale to da się naprawić, za to wieczorem przy piwie, cali i zdrowi, będziecie, klnąc, mogli opowiadać znajomym jaki to był cholerny huk.
A tak poza tym skoro już przy dobrych wiadomościach jesteśmy, to LennonkaTass donosi, że Pratchett ma altzchaimera. Nie ma co, wspaniały początek wiosny. Szlus, idę na wagary.

 ...postaw ją  przed sobą, może
bestia  ją  pożre i da ci spokój.
poza tym z pełnym żołądkiem
wolniej się biega.

 (Dan)

 *   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz