Mąż w piątą rocznicę małżeństwa
mówi do żony. Wiesz
kochanie,
nie powiedziałem ci
wszystkiego
-jestem daltonistą.
Ja też nie po-
wiedziałam ci wszystkiego – na
to żona – Nie jestem z Rzeszowa
tylko z Mozambiku.
(Weekend)
Zero. Zero. Gołąb siada na dachu. Słyszę odgłos jego
pazurków na blasze. Niebo jest niebieskie. Brak punktów odniesienia nie daje
pojęcia o jego głębokości. Dzięki mediom świat wydaje się mały. Idąc pieszo z
miasta do miasta człowiek zawsze zaskoczony jest odległością. Widzialna
różnorodność jest przytłaczająca, jakby z każdego punktu, w którym się
zatrzymujemy widać było inny świat.
Ostatecznie przecież jest tak, że miejsce, w którym żyjemy
traktujemy jako to prawdziwe, jako rzeczywistość. Wszystko pozostałe wydaje się
trochę jakby opowiedziane.
Dostałem stertę starych „Weekendów”, a tam rozpatrywane
życiowe kwestie typu „Co lepsze:
dojrzały ogier czy młody fiutek”. Odpowiedź zawarta w pytaniu, ku pociesze
wszystkich sflaczałych już z lekka panów w średnim wieku, którzy czytają takie
pisma.
Ostatnio po sztormie wysłuchiwałem wynurzeń znajomka, który
spełnił swoje życiowe marzenie i ożenił się z „najpiękniejszą dziewczyną w
klasie”. Pismo mówi: jeśli Bóg postanowi cię ukarać spełni twoje marzenia. I
tak się stało bo „piękna” puszcza go kantem 2, 3 razy w tygodniu, a fakt, że
gość nie ma jeszcze poroża jak Hern z Robin Hooda, można usprawiedliwić jedynie
drastycznym niedoborem wapnia w organizmie.
Siedzieliśmy sobie obok linii przyboju, krzywiąc się
przeraźliwie do zakochanych, tak by omijali nas z daleka i śląc uśmiechy do
ładnych pań z pieskami w celu wyłudzenia powłóczystych spojrzeń. Kumpel mówił i
co czas jakiś wygrzebywał z piasku kamyk albo kawałek drewna i rzucał go w
nadchodzącą falę.
Nagle zamilkł. Patrzę na niego a on siedzi i wpatruje się w
milczeniu w zwietrzały, pozieleniały kawałek ludzkiego piszczela. Ten grubszy
kawałek, który jest zaraz pod rzepką. Chwilę panowała cisza. W końcu znowu
popatrzyłem na linię horyzontu i stwierdziłem: Zawsze może być gorzej, a on
cisnął kość do wody.
„Jutro też jest
dzień”
tak mówili na Melmaku,
i to był błąd.
(Alf)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz