wtorek, 26 lutego 2008

Azbestowy wafelek


Muszę poznać nowych ludzi.
Ludzie to możliwości

Laska emeryta z zamocowanym bagnetem. Okulary poklejone niebieską taśmą, w całości i tak mocno, że przypominały jakiś wielki, powyginany serdelek noszony na twarzy, moherowe babcie rysujące gwoździami lakier na samochodzie nowego proboszcza Św. Brygidy. Rozmowa zeszła na katolickie miłosierdzie i znajomek z gazety wyciągnął z szuflady zdjęcia. Zabroniono im wtedy je pokazywać. Jedni mówili o prokuratorze, inni o bożym gniewie i butelkach z benzyną . Na paru zdjęciach widać kto bił kamerzystę TVNu.
Gdzieś tam na zachodzie Marzan przemierza lasy swego serca, śle smsy o ogniu i piwie. Ja zbieram na dentystę. Zapłacę naprawdę kupę forsy za permanentne kłopoty z gryzieniem. Poza tym pogoda „przełomowa”, przetacza się to w jedną stronę to drugą. Niestety przetacza się po mnie i rzuca betonowe koła ratunkowe. Mięso rozwija mi się jak płatki tulipana. 5 tygodni bólu głowy spędziłem jako zwinięta z całej siły pięść. Teraz broczę metafizycznie ze śladów po widmowych paznokciach.
Możliwe jest też, że nieco bredzę.
A tak w ogóle to ma ktoś blade pojęcie ile kosztuje sms do Indii? Bo wysłałem.
Ostatnio Lenn opowiadała, że widziała książkę, czy płytę o porażającym tytule „Jak zabijają zwierzęta”. Na okładce był rozszalały jeż, uchwycony w momencie drapieżnego skoku na umykającego w panice ślimaka. W tym momencie zacząłem z lekka rżeć, tak że fenomenalny obiad Mamy Lennonki rozpoczął wędrówkę w drugą stronę, a Lenn zaczęła się rozkręcać, bo dowiedziała się, że Francuzi przed konsumpcją karmią ślimaki pietruszką, żeby od razu miały nadzienie... I czosnkiem – parsknęła – a potem poją go masełkiem, a ślimak jest tak szczęśliwy, że sam ze szczęścia tarza się w panierce, i wychodzi ze skorupki do oleju, bo myśli, że chcą go wykąpać.

-Wosk  się  wylał  i  wlał się w tą
 szparę. Ciekawe gdzie popłynął?
-Ja myślę, że w dół

(My)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz