-Kochanie, zaraz znajdę jakieś
obiecujące skupisko
łaskotek
i zagram na tobie jak
na harfie
-Pfrrryyyy, pfrrrryyyy...
-Co to miało być?
-Tak nie robią harpie?
(My)
Ojca Awarii pochowaliśmy na małym poniemieckim cmentarzyku,
który wraz z upływem lat zarósł polakami. Leży gdzieś wciśnięty między Park
Oliwski, gmach telewizji a górną Olivę. Trumnę niesiono na tle rzędów wielkich
anten satelitarnych, jakby cmentarz miał bezpośrednie łącze z dowództwem. Czas
dobry na pogrzeb, szaro i mokro, cmentarne drzewa ludojady chylą lubieżnie gołe
gałęzie, pod płytkim niebem pożądliwie drżą na wietrze. A my w tym naszym,
sięgającym gwiazd gwarze i ruchu tak szybko nieważniejemy, ucinani cieniem
wędrującym po wieku. Nasz głos gasi pierwsza łopata żwiru. Powszedniejemy,
zmieniamy się w element pamięci. Wiosną tylko opowiadają o nas wiatrom
roztańczone gałęzie.
Pożegnałem Krzyśków przy samochodzie. Krzychu doprowadził
kobietę do wozu, otworzył bagażnik, a ja dałem nogę, żeby nie wiedzieć co
będzie dalej. Wracałem piętnastką z Danem zwanym Przedświtem, który na pogrzeb
przybył z najgłębszych otchłani kaca. I nie mając pewności co do miejsca,
godziny czy nawet dnia pogrzebu odnalazł nas pośród grobów kierując się
dźwiękiem trąbki.
W nocy zerwał się wiatr i Brzeźno zajęczało jak stary wrak
rzucony przez sztormy na mieliznę. Ja ostatnio wyczerpałem zasób łatwej
rozrywki na ten miesiąc i teraz czytam jak Grass obiera cebulę. Jak na Grassa
czyta się podejrzanie łatwo.
Niedzielny poranek, nowy dzień. Zaraz wstanę, odprawię długą
i skomplikowaną mantrę wyłączania mojej „kosiarki wśród komputerów” i udam się
Pod Pomnik w niekończącym się rytuale nieistniejących spotkań gratkowych.
Postoję 10 minut by mieć pewność, że nikt nie przyjdzie i ruszę dalej by utopić
ze Szponiastą czas w herbacie.
-Na naszym ślubie nie będzie
tych głupich zabaw.
-Dobrze
-Weźmiemy zespół heavy-
metalowy
-Niedobrze
(My)
*
PS: Jeśli chcesz zagłosować na mój blog, to prześlij SMS na
numer 71222 w treści SMS wpisując A01682.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz