środa, 30 stycznia 2008

Ideałem jest dążenie do spełnienia ideałów


Ciągle szukam swojego przeznaczenia, trwa to tak długo, że zaczynam wierzyć, że to poszukiwanie jest celem samym w sobie. Czarny szkuner przecina noc sypiąc rdzą z metalowych żagli. Wiatr odgrywa na wantach melodię. W dole zgrzyt zrudziałych blach, które przypływ przesuwa po błękitnej rafie. Łapię wiatr we włosy, wychylam się, słucham, mrużę oczy w oślepiającym blasku księżyca. Przenikam przez kolejne światy w odwiecznej pogoni za porankiem.
Księżycowe armie przemykają przez podwórka, ostrza pobrzękują cicho o furtki i śmietniki, los skacze na cichych łapach z parapetu. W Mieście Miast nigdy nie jest zupełnie cicho. Zawsze na granicy słuchu wibruje pogłos działającej maszynerii. Czy to silniki obracające świat? Czy gdy kiedy obudzę się kiedyś w zupełnej ciszy rzeczywistość będzie jeszcze istnieć? Jaką mam ostatecznie gwarancję, że nie istnieję tylko ja, że wszystko co jest, jest w mojej głowie, świat pojawia się przed moim przyjściem i znika po odejściu .
Pracowałem całą noc. O pierwszej wpadłem Na Róg i wciągnąłem zrobioną przez 3szklaneczki jajecznice, ostatnio robi się tu pusto. Nie dlatego, że przychodzi mniej ludzi, dlatego że przychodzi mniej ludzi, których znam. Ostatnio kolejny as przestworzy skreślił się z listy, spadając z suwnicy w Southampton, jakkolwiek się to pisze. Część ludzi powiązała się, co jest jeszcze chyba gorsze niż śmierć, bo gdy ktoś umrze to przynajmniej można iść na grób, postawić świeczkę, ulać piwa. Gdy się kogoś znajdzie po człowieku znika wszelki ślad. Najwyżej gdzieś po wielu latach minie cię na ulicy jakiś cień.
Na Naszej Klasie zaprosiłem do siebie Goszką. Beznadziejna starta czasu, beznadziejna sprawa, ćmi mnie jednak wiecznie ten ucisk spraw niedokończonych.
Niektórych rzeczy czasem chyba lepiej niedokańczać.

W Gdańsku, tak naprawdę,
swobodnie można poruszać
się tylko w nocy. Ci którzy
nie śpią  prezentują jasne
zasady

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz