piątek, 1 lutego 2008

Lepiej być romantycznym niż obojętnym


Poczuł  jak  pocisk  uderza  go w bok.
Padł na ziemię widząc spanikowanego
adiutanta  i  zadymione  niebo, a  jego
zamroczony   umysł   zastanawiał   się
dlaczego wieczór nadszedł tak szybko.
Lecz  to  wcale  nie  był  wieczór.  To
była noc.

(Weber)

Ostatnio tnąc zdobyte na Lennonce Przekroje, trafiłem na masakryczny rysunek Raczkowskiego. Dwa sklepione łukowo obrazki, sugerujące nawiązane do obrazów sakralnych. Na jednym piekło, ludzie idą na skraj przepaści i spadają wprost w potworną, zębatą paszcze. Obok niebo, ludzie idą drogą na której końcu stoi ogromny Bóg, chwyta ich i pożera, paszczą równie uzębioną. W tym świetle słowa „dobry człowiek” nabierają nowego, złowrogiego sensu.
Tydzień temu mieliśmy pierwszą w tym roku burzę, cholender, w styczniu!. Ptaki drą się od świtu, jest ciepło. To już na pewno wiosna, wiem, bo znowu zaczynam widzieć kobiety. Ostatnio przejściem podziemnym wędrowała taka jedna długonoga. W przeciwieństwie do większości długonogich miała ładnie zaokrąglone biodra, umiała się ubrać i naprawdę wiedziała jak chodzić. Och, jak ona szła, lekko rozbujana sunęła przez powietrze. Patrzyłem póki mogłem, a moje serce biło w takt jej kroków.
Wczoraj zaś na podwójnych urodzinach Void i wielmożnego rycerza Czesława, wpatrywałem się magnetycznym wzrokiem w obfity i profesjonalnie wyeksponowany biust siedzącej naprzeciw czarnowłosej Filigranki.
Na szczęście od jakiś nierozsądnych kroków strzeże mnie moja urocza i subtelna Istota, która za pomocą kompletu ostrych jak szpilki szponów, co czas jakiś przywraca mnie rzeczywistości, gdy zbytnio pogrążam się w kontemplacji i egzystencjonalnej zadumie.
Poza tym jestem dumny i szczęśliwy, że znalazłem kobietę, z którą mogę się pogapić na taką długonogą i wymienić uwagi o czyimś biuście. Radości jej to zapewne nie sprawia, ale potrafi mnie zrozumieć i zaufać mi.
A propos, Sebę z jego tryplem lekarz wysłał do sanatorium, na dzielnicy panuje ogólne przekonanie, że to postępek wysoce niemoralny, porównywalny jedynie z wysłaniem konia trojańskiego do niczego nie spodziewającej się, świętującej Troii.

Przychodzi  facet  do lekarza i mówi, że
ma  taką  wstydliwą  chorobę, długo bał
się z tym iść do lekarza, ale już nie może
wytrzymać. I żeby  pan doktor wszystko
obejrzał, ale niczego nie dotykał. Lekarz
kazał  mu  zdjąć spodnie, popatrzył, po-
myślał  i  mówi: Ok,  niech  pan  wejdzie
na  krzesło, teraz  niech  pan  skoczy... o
widzi pan, samo odpadło.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz