To miejsce wygląda jak pobojowisko.
Plaża Omaha duszy
(Eldredge)
Przyjemny półmrok, deszcz dzwoniący o parapety, lodowaty,
listopadowy wiatr. Uwielbiam takie dni. Usankcjonowany pobyt w domu, nic nie
muszę i nie mam z tego powodu poczucia winy. Bo przyczyny bezruchu są ode mnie
niezależne.
Gniew, deszcz i dudniący Manson. Czytam X-manów z 92. Dark
Phoenix niszczy krążownik Shi’ar. Kapitan Juber krzyczy przez nadświetlne łącze
do cesarzowej: Lilandro! Widzisz to?!... Za nim na tle rozgwieżdżonej przestrzeni
rozlewa się obraz ognistego ptaka o skrzydłach wielkości galaktyk
Nagle zrobiło się dziwnie. Niedzielny wieczór. W domu na
rozstajach ja, Marzan i Dan pijemy za Wolną i Niepodległą. Po intensywnym
przeszukiwaniu szafek uzyskaliśmy pod szkło suchy chleb i konserwowe ogórki.
Wódkę zapijaliśmy zieloną herbatą filtrowaną z fusów.
W tle adekwatna muzyka przerywana nagraniami historycznych
przemówień. Bezruch, krąg żółtego światła, kuchenny stół i refleksy szkła w
opróżnionych butelkach. Przebrzmiewają „Legiony”, teraz mówi Piłsudzki, potem
Bek. Kolejne szkło i już robi się gęściej, Starzyński mówi z bombardowanej
Warszawy. I nagle ostatnia audycja Polskiego Radia... Mówimy do was po raz
ostatni. Wojska niemieckie wkraczają do Warszawy. Pozdrowienia dla żołnierzy
walczących na Helu. Niech żyje Polska!... i ze zdartej płyty rozbrzmiewa
Mazurek Dąbrowskiego. A my znieruchomiali próbujemy przedrzeć się do naszego
miejsca i czasu, bo tutaj kończy się świat i czuć wstrząsy spadających
nuklearnych bomb.
Poniedziałkowy ranek był oczywiście potworny. Czułem się jak
Hiroszima po zawarciu bliższej znajomości z Enolą Gay. Ślady po ojcu rozrzucone
po domu. W niedzielę wrócił z Azerbejdżanu, zjadł obiad i pojechał na jakieś
targi na Kaszubach.
Dzwonił i opowiadał o odysei swojej walizki, która w
oderwaniu od właściciela dotarła przez Paryż na Mauritius, a potem niczym
pratchettowski bagaż ścigała go przez wszystkie porty przesiadkowe, by dogonić
go w końcu w Baku na dwie godziny przed wyjazdem.
Opowiadali nam o czerwonym Kapturku,
ale słowem nie zająknęli się, że babcia
była wilkołakiem
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz