poniedziałek, 10 września 2007

Edo w przejrzystym, zimowym powietrzu


Zawsze jest ich dwoje.
Dwoje drapieżców
Czuwa nad miastem.
Dwoje drapieżców,
którzy wybrali
wolność

(Raptors)

Zagłębiam się łopatą w głąb ziemi. Przerzucam gruz czasu. Zdzieram palce i łamię paznokcie. Wyworzę taczką na złom poskręcane, pokryte rdzą szczątki świata. Płacą mi za to. Blondynka w kasie ma każdy paznokieć pomalowany inaczej. Są tak długie, że gdyby wbiła mi je pomiędzy żebra sięgnęłaby serca. Na jednym jest białe drzewo, na innym róż pożera seledyn, na innym jest księżyc i rozgwieżdżone niebo. Takie jak u nas gdy księżyc wschodzi rozświetlając nitki torów. Wyglądają jak dwie strużki srebrnej krwi. Miasto krwawi w ciemności. Krwawi zimną stalą.
Miejsca po wyrwanych torach wyglądają niesamowicie. Półmetrowy kanał ciągnący się kilometrami środkiem Wielkiej Alei. Wąwóz którym idę w ciszy drugiej nad ranem mijając śniące benzynowe sny, zamarłe w pół ruchu zwaliste cielska maszyn.
Gdzieś tam daleko, na wieży wypalonego Św Jana Pułkownik Cień gra w kości z Samym Władcą Ciemności Mixerem o ludzkie dusze. Mixer potrząsa żelaznym kubkiem, w którym grzechoczą kości wykonane z kostek ludzkich palców i mówi: Życie jest tylko snem, mój przyjacielu, a nie można przecież spać bez końca.
Gdzieś w ciemnym zaułku z okien o szybach z żółtego, butelkowego szkła na spękany bruk leje się miękkie światło. Słychać przytłumioną muzykę. Na beczce u wejścia w zaułek siedzi pokryty bliznami stary kocur, patrząc na świat spod przymrużonego, jedynego oka.Wyżej, po stromiznach dachów krażą inne koty obserwując i donosząc Bogu. Anioły śpią milcząco w chłodzie hangarów śniąc o uwolnionych kilotonach..Zaś gdzieś na rogatkach Twierdzy Breslau Pazurkowata w mrocznej piwnicy, pełnej spopielonych zwłok unosi w palcach skrawek ludzkiej kości.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz