Ja – Kochanie, kobiety są niepojęte
Ona- Też tak uważam.
(My)
Lennonka nie ma cierpliwości do życia. Irytuje ją jego tempo
i rytm. Pracuje w Empiku od paru miesięcy i już jest zła i zniechęcona, bo nie
awansuje. Byłem Młodym na budowie cztery lata, a pod bokiem ma Mevę, która na
awans potrzebowała lat wypruwania sobie flaków.
Marzan sam przy stole w ich wspólnej kuchni. Stawiamy butle
wina i rozmawiamy godzinami. W tle leci Lao Che albo inne Hajdamaki.
Ostatnio ruchy Lennonki stają się gwałtowne, dno głosu
drapie gorycz, skóra pachnie dymem.
Wracamy z Lady Pazurek przez zasypiające Miasto. Czerwone
wino krąży w żyłach. Wszystko nas bawi.
To już wspomnienie. Sms gdzieś spod Szczecina, gdzie
Szponiasta przez miesiąc będzie miała praktyki. Jutro kopanie, dziś jeszcze
impreza. Pisze, że zbyt długo przebywała w towarzystwie moich znajomych i już
nie rozumie swojego pokolenia.
Podobno okres „bycia nastolatkiem”, z jego buntem i
problemami jest wynaturzeniem naszej kultury, który powstał w skutek braku
właściwej inicjacji przez dorosłych i niszczącego wpływu edukacji, która odrywa
ludzi od prawdziwego życia. Dawniej ludzie zmieniali się w wieku kilkunastu lat
w dorosłych, a determinacja by być dojrzałym, była naprawdę wielka.
Strugi deszczu uderzają w zgięte plecy i dzwonią o blachę
taczki. Okulary parują, co jakiś czas po szkle spływa kropla, przywracają na
moment kontakt ze światem. Ładuję gruz z miejsca po szopie. Dziadek wypełnił
nim podłogę do głębokości pół metra. Pomiędzy gruzem niespodzianki z
przeszłości, stare tajemnice i ukryte dowody. Zetlałe dokumenty, damskie
torebki, butelka po żołądkowej – gorzkiej, opakowania. Bielizna z tasiemkami,
zabazgrane krzyżówki i upaćkane rdzawym pyłem szwedzkie świerszczyki w których
Berty o końskich twarzach rozchylają zapylone uda. Strzaskana porcelana,
krusząca się w rękach paczka klubowych, zagubiona studzienka kanalizacyjna
wypełniona tajemniczymi workami (Strach zajrzeć, może w środku spoczywa jakiś
zagubiony sąsiad) , trochę złomu, cały, dziecięcy rower... Dziadek był mściwym
nerwusem, co karze mi przypuszczać, że życie jakiegoś wyjątkowo upierdliwego
bachora naznaczyła gorycz straty.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz