Moja ty Kluseczko Zagłady
Kaczuszko destrukcji...
(Krzysiek do Meave)
Wybuduję zamki z piasku na twoim brzuchu. Z muszli na ich
szczycie wynurzą się boginie, by błogosławić wszelkie oceany. Przechylony wrak
puszki uroni złotą kroplę prazupy. Ty zaś przeciągniesz się pokrywając świat
siateczką pęknięć. Każdy twój ruch będzie geologiczną epoką, pod łagodnym
słońcem kreślącym nad nami odę o końcu lata.
Na chwile przed wyjazdem Lady Pazurek postanowiła pociągnąć
lakierem swoje śmiercionośne atrybuty. Gdy tak sobie siedziała subtelnie
machając płetwą by bejca szybciej wyschła, stwierdziła nagle ze zgrozą, że do
jednego z paznokci przylepiła się muszka. Argh! Nieszczęście! Katastrofa! Na to
dictum wpadła jej mama, beznamiętnym okiem nauczyciela matematyki oceniła skalę
zniszczeń i sięgnęła po odpowiedni sprzęt... i taka właśnie jest historia
finezyjnych, brokatowych szlaczków na szponach mojej piękności.
To coś w rodzaju tych opowieści o zamurowanych w konstrukcji
mostu robotnikach. Po wszystkim musiały przyciąć tylko z lekka jedno
skrzydełko.
Istnieje mit, że gdy ma się syfa na twarzy to trzeba go
potrzeć rozgrzaną, złotą obrączką. Stojąc pod błękitną emalią nieba, gdzieś w
Gottenhaven, Krzysiek nadał temu mitowi bardziej realne podstawy. Podobno
złotnicy, żeby zaoszczędzić na złocie, ładują do środka rtęć. Jeśli więc wasza
obrączka wyjątkowo dobrze leczy pryszcze to czujcie się wyruchani przez
jakiegoś anonimowego rzemieślnika. Poza tym mam pewne obawy czy zyski z takiego
leczenia nie są przypadkiem mniejsze niż koszty, no chyba, że ktoś ma ambicję
zostać zatrutym rtęcią nieboszczykiem o cerze jak alabaster.
Ja za to dzisiaj malowałem z jednym gościem klatkę schodową.
Znaczy on malował a ja trzymałem nogi drabiny a co za tym idzie i jego bujające
się w powietrzu ciało, bo sprzętu na schodach nie dało się rozstawić. Jestem
jeszcze z lekka przydymiony. Wczoraj bolał mnie ząb, bolał namiętnie i
totalnie, przekomarzając się ze mną na granicy szaleństwa. Matka wracając z
pracy zastała mnie, gdy z ponurą determinacją, metodycznie myłem mydłem
kombinerki nad umywalką, żeby skurwiela wyrwać. Niestety nie dało się drania
uchwycić, przeciąłem więc pod nim dziąsło i przez dobę pławiłem się w smaku
krwi i ropy wypełniającej mi usta. Nie spałem dwie noce, całość zdezynfekowałem
spirytusem 60%, którym niedawno zresztą wyleczyłem się z anginy w 3 dni.
Czasem wydaje mi się, że gdybym więcej pił, wszystko byłoby
prostsze.
Bóg tworząc każdego z nas miał
kogoś konkretnego na myśli. Ten
ktoś ma imię. Może być też stra -
szliwie pokaleczony, ale Bo jest
pewien swej decyzji stworzenia
go. Nie jesteście więc nieistotni,
nie jesteście niepotrzebni, nie je-
staście sami.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz