czwartek, 14 czerwca 2007

spać


Śląsk został tu pokazany jako
zły sen, maligma, przewracająca
się przestrzeń, po którym na
krzywych rowerach telepią się
zgarbione ludzkie upiory w
łachmanach

(Masłowska)

W czasie oddawania krwi najbardziej niesamowity jest moment, gdy w chwilę po nakłuciu czuje się jak igła staje się ciepła, a zaraz po niej robi się ciepła plastikowa rurka oplatająca przegub. Wrażenie jest takie jakby dotykało cię coś miękkiego i cielistego. Lenn znowu miała niedociśnienie i lekarka kazała jej przed odsysaniem pobiegać po schodach.
Z jakimś byczkiem leżącym naprzeciwko przyszła gówniara w stalowo-szarej sukience, wyposażona w parę zajebistych nóg i mająca w sobie coś co za parę lat będzie wysysać chłopakom dusze. Podeszła bliżej i z beznamiętną ciekawością obserwowała jak przez plastikową rurę powoli uchodzi ze mnie życie. W końcu sięgnęła po aparat, żeby zrobić zdjęcie...
Kobity w bieli jak zwykle prowadziły te niefrasobliwe rozmowy, w których z bezinteresowną radością wspominały komplikacje przy zabiegach. Były strasznie rozbawione, bo przez upał sporo osób tego dnia wracało całych pokrwawionych, bo za krótko trzymały wacik. W głębi sali, kurczowo przyciskając wacik leżałem sobie cichutko ja i moja hipochondria.
Z tego wszystkiego wychodząc zapomniałem mojego talonu na czekoladę. Lenn od razu rzuciła się do pomocy a kobity dostały krótkiego ataku paniki, bo o mało co przez to nie przebiła sobie żyły na wylot.
Na zewnątrz czekał na nas upał. Czaił się pośród światłocieni, pod koronami drzew. Odsączeni z lekka szybko dostaliśmy rauszu jak po piwku. Wpadliśmy do zestresowanej Pazurkowatej szykującej się do egzaminu (...aaa, te krzemienie wyglądają zupełnie tak samo) i nie chcieliśmy wyjść. Tego dnia zostawiłem Lenn w podziemnym bunkrze empiku, w którym nadal nie działa klimatyzacja, a lepkie powietrze rozchodzi się przed człowiekiem z lepkim mlaśnięciem.
Przeczytałem "300" Millera. Mocniejsze niż film: - To bluźnierstwo, to szaleństwo! - To Sparta (A to studnia). Bezlitosny upał, pył w ustach, Kalapidos (czy jakoś tak) upadł - niedopuszczalne. - Panie proszę o karę... I typ leży na ziemi kopany przez cały oddział. I żadnych pierdół z żonami w zbożu.
Zamiast pójść spać załapałem się na nocny wyładunek tirów. Stałem już na golasa nad łóżkiem, gdy zadzwonili. Rano wpadłem porwać z domu jakąś kanapkę i poszedłem bejcować znajomej płoty. Siostry powróciły z Lwowa, Awari przypłynęła ze Szwecji, jestem bogatszy o dwie czekolady i koszulkę.
Nasz nazistowski rząd zamierza stworzyć czarną listę zespołów muzycznych, którym nie będzie wolno koncertować. Załapią się Behemoth, Kat i Manson, bo jakiś prawicowy debil, "słyszał" od kogoś, że propagują satanizm, dalej pewnie będzie już palenie książek. Na początek spalą Gombrowicza i Darwina.
Na koniec coś rozgrzewającego pompkę, czyli rzadki widok prawdziwego tryumfu:


*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz