Siedzę sobie sam po ciemku,
pokasłuję w mankiet i oglądam „Moulin Rouge”. A tam siedzi sobie kobita, pokasłuje
w mankiet, a lekarz mówi, że ma suchoty i umrze... a idźcie w cholerę z taką
rozrywką...
Tymczasem z radia dowiedziałem
się, że jakiś, zdaje się belgijski biskup orzekł, że homoseksualiści są
nienormalni. To ja przepraszam, to normalna jest banda facetów ubierających się
w długie, czarne sukienki i twierdzących, że jedzą ciało i krew?
Tu sobie pozwolę przerwać na
chwilę, bo muszę odgryźć głowę czekoladowego zająca... No, już jestem z
powrotem. Uwielbiam zmazywać im z pyszczków ten głupkowaty uśmiech.
Tymczasem mój mózg po tej całej
gorączce jest jak ciepłe, rozgotowane kluski. Powoli jednak zaczynam myśleć jak
człowiek, a zmysły powracają na miejsce. Świat widzialny normalnieje a świat
niewidzialny dyskretnie powraca za róg. Jestem jeszcze trochę rozedrgany,
przedmioty toczą się po podłodze i pył sypie się ze szczelin w suficie mojej
czaszki. Czuję się jakbym oberwał torpedą fotonową, ale teraz jestem już gotowy
by wykonać zwrot i odpalić pełną salwę burtową.
Promienie laserów są niewidoczne
pośród gwiazd. Nie ma drobin powietrza, na których mogłyby zostawić część
siebie. Za to mogą dotrzeć naprawdę bardzo daleko.
Wczoraj w ramach nabywania wiedzy
zbędnej a interesującej, dowiedziałem się, że to starożytni Egipcjanie
stworzyli liczbę „milion”. Była to jedna z „liczb faraona”, liczby dzielili na
grupy: najniższe – ludu, potem arystokratyczne. Potrzebowali zaś tak dużej
liczby, by móc policzyć swych niewolników. Hieroglif przedstawiający liczbę
„milion” wyglądał jak klęczący, proszący o łaskę człowiek z rękami
wyciągniętymi ku górze.
No nic, kończę, bo właśnie
wparował Seba, który dorobił się ostatnio w Porcie mend i ma absolutny i
całkowity zakaz korzystania z mojego kibla, i przyniósł rękodzielną kasetę
video o rozgrzewającym serce tytule „Najlepsze szarże”. Morderczy zestaw dla
koneserów, od „Ben Hura” do „Lord of the ring”. Życzcie mi smacznego.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz