czwartek, 12 kwietnia 2007

Ból to słabość, która opuszcza ciało


- Czy nie ma iskierki dobra w tej
drużynie?
- Ja!!! Ja jestem dobra!
- Opuść te ręce, bo ci je utnę.
- A w czym ona jest dobra?

(sesja)

W wejściu wskakuje na mnie siostra Pazurkowatej. Chwytam ją ręką w pasie i dźwigam w górę spodziewając się ciężaru, tymczasem ten chudzielec jest lekki jak piórko i leci wysoko do góry. Wiatr targa włosami Lennonki pod pomnikiem Sobieskiego. Ona mówi. Gorzkie prawdy utkane przez upływający czas. Mruży oczy w mocnym wiosennym słońcu. Słodkie dziecko "Gratki", świetlista i jaśniejąca, zgubiła gdzieś płonące skrzydła. Upadła, lądując na mokrym asfalcie w pięknym, wampirycznym stylu Underworldu. Słońce przesuwa się, cienie ujawniają pierwsze smugi w twarzy ascety.
Umarł Kurt Vonnegut, a Avatarowi ktoś buchnął w kościele święconkę. Ja konstruuję pierwsze w moim życiu CV. Jeszcze nie wiem jak pogodzić na jednej kartce trzy lata układania kafelków dla firmy "Termit" z pisaniem dla Wyborczej, teksty dla Wampa z wydaniem tomiku "Przebudzenie".
Jeśli bogowie postanowią cię zniszczyć, spełnią twoje modlitwy. Dwa dni temu skrystalizowała mi się ostatecznie w głowie forma książki, która dotąd była tylko zbiorem luźnych materiałów. Przemeblowałem pokój, żeby dało się dłużej pisać na kompie, przedtem klawiaturę musiałem trzymać na kolanach. Wiem, co chcę napisać, wiem jak i wiem, że jeśli to skończę i wydam mogę stracić wielu przyjaciół i znajomych. Z drugiej strony, co to za przyjaciele, których można stracić. Kompromisy zawiera się z wrogami, przyjaciół się ma, jeśli przyjaźń umiera to może wcale nie była przyjaźnią albo po prostu nadszedł czas na jej śmierć.
Porwane spodnie zdjęły mi kawał skóry z obu nóg. Stałem wczoraj przed lustrem w łazience w samej koszulce, patrzyłem na tę całą krew po wewnętrznej stronie ud i czułem się jakbym miał pierwszy okres.
Nadchodzą zmiany takie czy inne. Denerwuję się. Obracam twarz do słońca i mrużę oczy. Wspominam podobne minione chwile ciepła i jasności, myślę o innych, które dopiero nadejdą. Jak to mawiają Rosjanie: wczorajszego dnia nie dogonisz, przed jutrem nie uciekniesz.

Borys - Uuu, Ewa Sonet to ma dużo
miejsca na powietrze...
Ja - No, w sumie przy tej ilości
miejsca powinna burzyć za po-
mocą głosu mury i przesuwać
satelity.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz