czwartek, 4 stycznia 2007

Zapomniałeś powiedzieć: proszę


- Widziałem film. Komary mutanty
kładły się cichcem na torach
kolejowych i wykolejały pociągi
z węglem...
- O MATKO! Czemu z węglem?
- Nie wiem , zasnąłem

(Ani mru mru)

Zimą przez pustkowia Syberii mkną ogromne ciężarówki. Nie ma tam dróg, wielkie tiry przebijają się więc na przełaj przez półmetrowy śnieg wioząc towar do portów Morza Arktycznego. Tam czeka do lata, aż porty rozmarzną i będą mogły przypłynąć statki. Latem z kolei zamierają ciężarówki. Tundra zmienia się w jedno wielkie bagno. Kierowcy transyberyjskich ciągników przesiadują wtedy w knajpach pijąc tanią wódkę i ćmiąc łamane syberyjskie pety o zawartości substancji smolistych, która wpędziłaby w kompleksy średniej wielkości elektrociepłownię.
Nie trzeźwieją aż do pierwszego śniegu, kiedy buran naniesie zaspy a mróz zaczyna rozsadzać drzewa. Siedzą snując opowieści o Kościeju z igłą w jajku, dziadzi niedźwiedziu, którego oddech zamarza rankiem na bocznej szybie, o Królowej Lodu z Wilczej Skały i jej czterdziestu malczikach w strojach maskujących, strzelających w koła z Kałasznikowów ze śnieżnych skuterów.
Potrzebuję powrotu lat osiemdziesiątych. Bezpiecznej sepi i przydymionego słońca. Orężadek w proszku. które ssało się wygryzając dziurę w rogu opakowania i pierników "Katarzynki", którymi można było wbijać mostowe pale.
Aube oświadczyła w herbaciarni, że korporacja ściąga ją do Warszawy. W końcu wszyscy tam skończą i zostanę tu sam jak palec. Tylko Awaria nie chce wyjechać, ale może kiedyś się na to zdobędzie, wtedy zapewne wszyscy pozostali wrócą.
Ostatnio przyszła do nas babka, rozsiadła się i przez 40 minut klepała mi, jak dobrze byłoby mi w Anglii i jakby co to ona mi da na bilet. Poczułem się z lekka bezdomny.
Pełnia. Świetny czas na grę w lotto. Szukam miejsca gdzie nie dociera światło ulicznych latarni. Odnajduję swój księżycowy cień. Mam przedziwne uczucie, że to będzie dobry rok. Obudziłem się z tą wiedzą rankiem pierwszego stycznia, i wsłuchując się w równy oddech śpiącej obok Pazurkowatej pobawiłem się przez moment tą myślą. Potem pochyliłem się nad Małą i zacząłem ją całować w odsłonięty boczek. Ona zamruczała i wszystko się zaczęło.

W wysokich Andach
Kondor jajo zniósł
Drugie zniósł
Trzecie zniósł
A potem zdechł
A to pech

Kto jeszcze nie dołączył do naszego grona pogiętych spazmami to zapraszam:
LUBELSKIE FULL

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz