sobota, 20 stycznia 2007

Wiatr przez pustynię niesie falę śpiewu...


Traktuj ludzi lepiej niż na to
zasługują. Zrobią wszystko by
sprostać swojemu, nowemu wize-
runkowi.

Odwiedziliśmy w szpitalu naszego bezpalcego kolegę. Obsiedliśmy go niczym sępy i zaczeliśmy snuć lużną rozmowę o ożywczych podmuchach północnej bryzy, niskich rentach oraz o tym, że koleś tak lubił grać na fliperach. Nasza ofiara nie dała sie jednak zbić z tropu i spod mrocznej piżamki w jerzyki wyjęła zamontowaną na łańcuszku, spreparowaną kostkę z własngo palca środkowego. Znaczy się kazał nam się fakać w dość makabryczny sposób. Obiecał nam, że pozostałe kostki znajdziemy kiedyś w zupie.
Z kolei gdy pojawiłem się u Tau, ta puściła mi nizłą krótkometrażówkę. Film opowiadał o grupie młodych ludzi spędzających życie na pracy w markecie, oraz o wpływie tejże na psychikę. Gdy człowiek już zostaje osnuty tę lekką psychozą, nastepuje kolejny krok ku nieralizmowi, albowiem, jeden z młodych ludzi, tkwiący w tej nudzie rozsadzającej każdy kolejny dzień, codziennie o pewnej godzinie zatrzymuje czas, rozbiera będące akurat w sklepie dziewczyny i siedząc na koszyku czy zgrzewce napojów, szkicuje ołówkiem ich akty.
Akkurat gdy wstukiwałem u Stworów poprzednią notkę, był tam brat Zwierza prowadzący nierówną walkę z materią, przy wymianie zamka. Nie będę się nad tym rozwodził, dodam tylko, że działy się tam rzeczy straszne...
Gdy już poszedł, powiedziałem Tau, żeby nigdy, przenigdy nie zatrudniała ludzi, którzy mowią do siebie w czasie pracy, ponieważ oni mówia do siebie, żeby się uspokoic.

- Wiesz może jak leczyc osiki?
- A co? Kaszlą?

(Bash)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz