czwartek, 25 stycznia 2007

Emocjonalia


Ja - A ja to lubię wysokie, mroczne,
długonogie, z włosami do pasa...
Seba - Ty, ale przecież Szponiasta to
niska blondynka.
Ja - Dowód na to że miłość jest ślepa.

Babka ma w mieszkaniu drzwi bezpośrednio z sypialni do rodzinnej kwatery lokatorskiej. To pozwala jej, jak to mówi, trzymać rękę na pulsie, znaczy się grzebać pod nieobecność lokatorów w ich rzeczach i wyżerać im słodycze. W każdym razie ostatnio nastąpiła rzecz strrraszna, mianowicie: Lokatorka Gotowała Kapustę...
W efekcie widzimy podwójne drzwi otwarte, a w nich spowijanego w nielepiące się,samoprzylepne uszczelki Kiszczaka. A po obydwu stronach, każda na swoim terytorium dwie kobity podające dwie taśmy klejące. Po co o tym piszę? chodzi mi o wrażenie, że każdą nogą stałem w innym świecie. Babskie mieszkania to osobne rzeczywistości, każda z osobnym zestawem praw fizycznych, kontinum i potencjałem prawdopodobieństwa. Stojąc tam czułem jak napierają na mnie z obydwu stron kolorami, wystrojem, zapachami. Z obydwu stron stały też dwie kobity, obie z rękami założonymi na piersiach i mierzące się czujnym wzrokiem. A ja w środku, pomiędzy światami, w pewnym rodzaju próżni. Czułem ja te dwie rzeczywistości ścierają się i napierają na siebie wzajemnie.
Opowiadałem niedawno Siostrom jak wracając kiedyś z wykładów z Torunia trafiłem do kumpla który miał odstawić do aeroklubu pod Miastem awionetkę. W pewnym momencie oddał mi na parenaście sekund stery (TU radosny chichot dziewczyn). Przyznaję, dłużej trzymać nie chciałem. To było mniej więcej takie uczucie jakie mają zazwyczaj faceci, gdy ktoś im niespodziewanie włoży do rąk maleńkie niemowlę. Strach oddychać.
Skończyłem czytać "Piołun i miód" Białołęckiej. Skończyłem też "Wilcze gniazda" Galiny i "Saturn" Bovy, ale tamte nie zrobiły na mnie takiego wrażenia. Lubię książki które się kończą a ty zawisasz w pustce za okładką chcąc czytać dalej. Co prawda Zwierzu twierdzi, że autorka dopiero teraz, w trzecim tomie, zaczyna wyczuwać własny świat, ale ja się z nim nie zgadzam. Mi się tam podobało od początku... Zaznaczył Kiszczak. Tym bardziej, że zawsze istniała możliwość, że rozsierdzona autorka odnajdzie go w herbaciarni i utopi w herbacie "romantyczny wieczór" tudzież zatłucze tępym ciastkiem imbirowym.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz