Ja - A ja to lubię wysokie,
mroczne,
długonogie, z włosami do pasa...
Seba - Ty, ale przecież
Szponiasta to
niska blondynka.
Ja - Dowód na to że miłość jest
ślepa.
Babka ma w mieszkaniu drzwi
bezpośrednio z sypialni do rodzinnej kwatery lokatorskiej. To pozwala jej, jak
to mówi, trzymać rękę na pulsie, znaczy się grzebać pod nieobecność lokatorów w
ich rzeczach i wyżerać im słodycze. W każdym razie ostatnio nastąpiła rzecz
strrraszna, mianowicie: Lokatorka Gotowała Kapustę...
W efekcie widzimy podwójne drzwi
otwarte, a w nich spowijanego w nielepiące się,samoprzylepne uszczelki
Kiszczaka. A po obydwu stronach, każda na swoim terytorium dwie kobity podające
dwie taśmy klejące. Po co o tym piszę? chodzi mi o wrażenie, że każdą nogą
stałem w innym świecie. Babskie mieszkania to osobne rzeczywistości, każda z
osobnym zestawem praw fizycznych, kontinum i potencjałem prawdopodobieństwa.
Stojąc tam czułem jak napierają na mnie z obydwu stron kolorami, wystrojem,
zapachami. Z obydwu stron stały też dwie kobity, obie z rękami założonymi na
piersiach i mierzące się czujnym wzrokiem. A ja w środku, pomiędzy światami, w
pewnym rodzaju próżni. Czułem ja te dwie rzeczywistości ścierają się i
napierają na siebie wzajemnie.
Opowiadałem niedawno Siostrom jak
wracając kiedyś z wykładów z Torunia trafiłem do kumpla który miał odstawić do
aeroklubu pod Miastem awionetkę. W pewnym momencie oddał mi na parenaście
sekund stery (TU radosny chichot dziewczyn). Przyznaję, dłużej trzymać nie
chciałem. To było mniej więcej takie uczucie jakie mają zazwyczaj faceci, gdy
ktoś im niespodziewanie włoży do rąk maleńkie niemowlę. Strach oddychać.
Skończyłem czytać "Piołun i
miód" Białołęckiej. Skończyłem też "Wilcze gniazda" Galiny i
"Saturn" Bovy, ale tamte nie zrobiły na mnie takiego wrażenia. Lubię
książki które się kończą a ty zawisasz w pustce za okładką chcąc czytać dalej.
Co prawda Zwierzu twierdzi, że autorka dopiero teraz, w trzecim tomie, zaczyna
wyczuwać własny świat, ale ja się z nim nie zgadzam. Mi się tam podobało od
początku... Zaznaczył Kiszczak. Tym bardziej, że zawsze istniała możliwość, że
rozsierdzona autorka odnajdzie go w herbaciarni i utopi w herbacie
"romantyczny wieczór" tudzież zatłucze tępym ciastkiem imbirowym.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz