sobota, 23 września 2006

Szczęście to decyzja


Pazurkowata patrzy na mnie z
zębatym uśmiechem i mówi:
Zadowolony pokarm to dobry
pokarm... Ten tego, zdaje się,
że zostawiłem zupę na gazie...

Wczoraj Młoda przyniosła kasetę, na której mama nagrała jej 3 straszne odcinki Magdy M ze wstawkami „Tańca z gwiazdami - finału finałów”. Już po drugim odcinku serdecznie życzyłem śmiertelnie choremu Piotrowi, by jego pożerające się samo ciało trochę się pospieszyło, kończąc jego straszliwe moralne dylematy i żeby rankiem, budząca się z błogiego snu Magda odkryła w swej satynowej pościeli coś czerwonego, mokrego i charczącego z cicha: pooocałuuuj mnnnie, chrrrr... Poza tym zobaczyłem, że Foremniak tańczy lepiej od Cichopek, za co zostałem zrugany, pobity i ogólnie sponiewierany.
Starsi piszą mi z Tunezji, że jeżdżą po pustyni terenówkami, dobrze się bawią i wrócą... cholera. A poza tym trwa moja ulubiona pora roku . Światło ma tę wspaniałą barwę, która wyciąga całą pełnię z kolorów. W dzień ganiam przegrzany po mieście, a nocą marznę w krótkich gaciach i cienkiej koszulce, i klnę, i wpadam w babie lato. Znam się już chyba z każdym cholernym pająkiem w okolicy.
Dobra koniec na dziś. Znowu siedziałem do drugiej nad Europą Universalis i teraz łupie mnie baniak i pieką ślepia. Idę zajrzeć na „Super słabe zdjęcia psów” Haniuty i Barbarelli. Tylko te dwa złośliwe babska są w stanie uratować mi dzisiaj życie.

Gdy dotarł do granicy wytrzymałości,
okazało się, że zapomniał paszportu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz