czwartek, 14 września 2006

Dusza ołowiu


Aż nadejdzie ten dzień, gdy i ty
otrzymasz starzał ostrzegawczy w
tył głowy

Wokół domu szaleją mi budowlańcy. Blokują przestrzenie między krokwiami dachu, by uniemożliwić gnieżdżenie się ptaków. Chłopaki biegają z łomotem po rusztowaniach znosząc na dół ogłupiałe gołębie i oburzone kawki. Szczególnie jeden gość jest schizofreniczny, skacze po dwa metry pomiędzy dźwięczącymi rurami, zanosząc się psychopatycznym śmiechem, który rozbrzmiewa echem pomiędzy budynkami.
Wczoraj wracam wieczorem po robieniu poruty nowej znajomej Dune, w herbaciarni, a tu dopada mnie mój starszy z latarką i mówi, choć pokażę ci coś fascynującego. Wlecze mnie do kuchni i świeci przez okno. A tam na rynnie, równym rzędem siedzi ósemka naburmuszonych gołębi i mierzy nas wzrokiem, jakby zamierzały wysłać zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Eriki Stainbach.
A jeśli chodzi o Herbaciarnie. Dune sprowadził tam sympatyczną niewiastę, aby jak to ujął zapoznać ją z ludźmi interesującymi i kulturalnymi. Trafił do piekła.
Pazurkowata podawała nożyczki Avatarowi pod stołem, zagrażając bezpośrednio mojemu nabiałowi, Void w słusznym przeczuciu przyszłych nieszczęść próbowała nożyczki przechwycić. Avatar cięła ulotki w wielkie i skomplikowane konstrukcje, Dune je darł, a ja upychałem w puszcze po Red Bullu, tak że stawała się dziwnie ciężka. To wszystko przy morderczej wymianie opinii, wystrzeliwanych z prędkością karabinu maszynowego. Ciekawe czy to blondyniaste biedactwo jeszcze kiedykolwiek tam przyjdzie.

- Hallo, cześć, co robisz?
- Nic, jestem w pracy...

(Zwierz)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz