czwartek, 24 sierpnia 2006

...i oto mamy spiralny trójkąt...


Jesteśmy za szybcy
by dogonił nas świat
szybki lont naszych dusz
skrzy się i iskrzy
kręto poprzez czas
w końcu wybuchamy
jak myśl umieramy
w gwałtownej dekompresji
bo jest nas zbyt wiele
w nas

...rozpryśnięci po historii, znikamy powoli pod warstwą kurzu. I zalegamy tak w cichej nadziei, że przyszłość idąc przed siebie, potknie się o jeden z tych błyszczących kawałków.
Przeżyliśmy ostatnio z Sebą chwilę czystej grozy. Jeździmy ostatnio nocami na Stogi, by przy świetle latarek i pikania wykrywaczy krążyć po lesie w poszukiwaniu zalegających ziemię bonusów i niespodzianek. Czemu Stogi? W czasie oblężenia miasta były tam obozy rosyjsko - pruskie a i w czasie drugiej wojny okolica była raczej ruchliwa. Czemu nocą? Żeby nam miejscowi wykrywaczy nie zakorbili...
Zachęceni paroma monetami, kamionkową butelką i rosyjską ostrogą z poprzedniego wypadu, penetrowaliśmy krzaczory, gdy nagle mój wykrywacz zaryczał z entuzjazmem zwiastującym wyjątkowo duży i kaloryczny metalowy obiekt. Sprzęt pożyczam i znam jego obsługę, delikatnie rzecz ujmując mętnie. Do tego noc, ciemny las i piwo spożywane w charakterze chłodziwa do reaktorów, dość, że na ten mocny pisk zareagowaliśmy obaj gorącym, bezrozumnym entuzjazmem. Entuzjazm gwałtownie, że tak powiem uleciał, gdy po chwili kopania i szarpania się z saperką wyciągnęliśmy nabity na nią pordzewiały pocisk moździerzowy.
Zapanowała cisza, zakłócana jedynie dźwiękiem osypującej się ziemi i zleżałego prochu. Potem zaś wszystko grzecznie spakowaliśmy i udaliśmy się na spoczynek do naszych dalekich i jakże bezpiecznych dzielnic. Pocisk zaś zwodowaliśmy z Mostu Siennickiego. Więc jeśli most zostanie zmieciony z powierzchni ziemi razem z przejeżdżającym akurat po nim tramwajem pełnym emerytów, to tego nie czytaliście.
W herbaciarni mieliśmy za to wieczór śmiechu. Spijając guarany i inne imbiry z pigwą opowiadaliśmy stare historie i dowcipy z brodą. Siostry zaczęły opowiadać o programie "Od przedszkola do Opola" z czasów, gdy leciał jeszcze na żywo. Facet do paruletniej dziewczynki: Masz jakieś zwierzątka?
- Mam
- Kotka czy pieska?
- Kotka
- A jak nazywa się kotek?
Cisza
- No jak woła na niego tatuś?
- Futsiak pierdolony...
albo
- A co mamusia robiła rano?
- Śniadanie
- I co jeszcze?
- Całowała tatę w siusiaka...
W tym momencie najazd kamery na plecy uciekających z sali rodziców.
Mogę jeszcze tylko dodać, że gdy skomplementowałem w herbaciarni skórzany płaszcz pewnej znajomej niewiasty, zostałem gwałtownie i bezkompromisowo skopany przez moją Pociechę, Pazurkowatą Oazę Spokoju i Krynicę Łagodności. No cóż może nie powinienem był wspominać, że ta skóra tak dobrze przylega do... No dobrze, nie powtarzajmy błędów. Przynajmniej do chwili, gdy pogoją się siniaki.
I tyle na dzisiaj, w sobotę opowiem wam, dlaczego Dunedain nie dotarł na sesję rpg, a za to stał się dumnym posiadaczem odcisku buta na twarzy.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz