czwartek, 10 sierpnia 2006

Autostrady nocy


Kiedyś mnie to nie raziło, ale oglądałam
ostatnio teledysk Vanessy Mae, jeden z
tych pierwszych, ten w którym stoi poko-
lana w wodzie ze skrzypcami elektrycznymi
(Tau)

Ulica jest szeroka, pokryta równym asfaltem, biegnie pośród specyficznych dla Mławy, dość gęsto rozmieszczonych domów jednorodzinnych o pochyłych dachach. Nagle urywa się w szczerym polu. Biegnie z góry od szpitala, tak że stojąc u jej szczytu widzi się pola sieć pokrytych pylistym, białym piachem drożyn a w tle zwartą, milczącą ścianę lasu. To jeden z najbardziej integralnych elementów mojego dzieciństwa.
Ściana lasu jest równa, ciągnie się po horyzont, aż do skrytej w domyśle, drżącej od ryku samochodowych silników, siódemki. Z drugiej strony horyzont zamyka równa jak nożem uciął, biała ściana miasta. Między nimi zaś leżący pod słońcem, pachnący gorącym zbożem i słomą, pas ziemi niczyjej. Miejsce absolutnej ciszy i harmonii.
Poprowadziłem Lady Pazurek wzdłuż granicy lasu, przez rozstaje dróg i zarośnięte tory wąskotorówki. Po drodze dogonił nas jeden z moich okolicznych kuzynów, którego pamiętam jako wątłego niskiego blondynka. Odkąd pamiętam zawsze miał skłonności do histerii i zamiłowanie do donosicielstwa, gnębiliśmy go więc za to okrutnie. Myślę że ten tysiąc przeszłych żartów odcisnął się w nim jakąś traumą, bo teraz wygląda jak coś co zbudowano w stoczni, a na plecach koszulki ma wielki napis: Akademia Wychowania Fizycznego w Warszawie. Zwierzył nam się, że ma ambicję zostania masażystą w Irlandii. Ciekawe co on chce tam masować: szyny kolejowe czy elementy konstrukcyjne mostów? Powinien przy tym uważać by czegoś niechcąco nie złamać...
W Mławie jest też cmentarz na wzgórzu, w samym środku miasta. Tworzą go wielkie grobowce rodzinne, stare i nowe, otaczające ciasno niewielki kościółek na szczycie. Są tak ciasno rozmieszczone, że ludzie muszą chodzić po grobach, by je umyć. To naprawdę dziwne wrażenie, gdy widzi się jakąś staruszkę, która wspina się, własną opracowaną trasą po grobach sąsiadów i szoruje na klęczkach wielką płytę z lastryko niczym pokład statku. Zawsze chciałem zobaczyć ten cmentarz w noc Wszystkich Świętych.
Tau przed chwilą wyszła pozostawiając komputer i kota na mojej łasce. Pogadaliśmy o książkach, o Astrit Lingren, czy jak to się tam pisze. O Ronji córce zbójnika i Braciach Lwie Serce. W mieście trwa jarmark, łamiąc mi serce milionem, małych, starodawnych pierdółek i namiętnymi krzywiznami starych mebli. Nadchodząca sobota pachnie zaś domowymi goframi w towarzystwie przyjaciół.

Czemu heavy metalowcy tak szybko
grają? - Bo jak się człowiek spie-
szy to się diabeł cieszy.
(Tau)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz