- Blob powiadasz...
- Tak, był wielki, mokry i miał
oczka.
- Oczka?
- Tak, ale miał ich mnóstwo...
(Dan & Kłosa)
Dawno, dawno temu, w perłowym
Whitetown, kiedy świat był jeszcze młody, a miłość słodko - gorzka, obca, dzika
i wyposażona w pazury, pierwsza z trzech kobiet mojego życia zaprowadziła mnie
do lokalu. Miejsce nazywało się "Pod psią i kocią łapą", mieściło się
w starej sopockiej willi, pełnej secesji, gzymsików i osiadłej wygodnie w
pełnym zieleni ogrodzie otoczonej kutym płotem. Wchodziło się tam po zdobionych
schodkach, nad wejściem był szyld, na którym zgodnie siedział pies z kotem, a w
dół zwieszały się dwa ogony, zrobione z czegoś puchatego, które, każdy
wchodzący odruchowo usiłował złapać.
Kocią łapę przerobiono z dwupokojowego
mieszkania, nie usuwając jednak części jego wyposażenia. Stąpało się więc po
podłodze z pięknie lakierowanych desek, wokół stały kredensy na nich lampki i
bibeloty, na stolikach były domowe serwety, a pod ścianami półki z książkami.
To tam po raz pierwszy w życiu
posmakowałem herbaty "o innym smaku", dotychczas wydawało mi się, że
herbata ma smak herbaciany i wielkim zaskoczeniem były dla mnie smaki owocowe
czy karmelowy, które właścicielka wyciągała ze specjalnego drewnianego pudła.
Tam też zetknąłem się po raz
pierwszy z prawdziwą poezją. Nie z czymś z podręczników, co przyjmowało się, że
jest, ale nie ma większego znaczenia, ale czymś, co dotyka prawdziwego życia i
daleko poza nie wykracza. Zdjęty przypadkowo z półki, "Bal u cesarzowej"
na zawsze zmienił tor mojego życia.
Tam w końcu opowiadałem Goszkiej
o sobie przeróżne farmazony, bo w oparciu o dotychczasowe doświadczenia
sądziłem, że rzeczywistość jest oparta na kłamstwie, a najlepiej radzi sobie w
niej ten, kto potrafi nią lepiej manipulować.
Wszystko to przeminęło. Kocia
łapa, Goszka, która teraz uczy na ekonomi i nie odzywa się do mnie, nowość
smaków herbaty i poezji. Dziś w herbaciarni pijąc "Różę Królowej
Zofii" albo "Dominikańską", piszę kiepskie wiersze, kombinując po
cichu jak je wyda.
Tamto miejsce pozostało jednak na
zawsze we mnie, stało się dla mnie archetypem knajpy i niedoścignionym
marzeniem, o którym śnię nocami.
- Czy ty w ogóle w coś wierzysz?
- W swoje przetrwanie
- W takim razie twoja religia
umrze razem z tobą
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz