czwartek, 1 czerwca 2006

To wiatr, nie oddech


- Blob powiadasz...
- Tak, był wielki, mokry i miał oczka.
- Oczka?
- Tak, ale miał ich mnóstwo...

(Dan & Kłosa)

Dawno, dawno temu, w perłowym Whitetown, kiedy świat był jeszcze młody, a miłość słodko - gorzka, obca, dzika i wyposażona w pazury, pierwsza z trzech kobiet mojego życia zaprowadziła mnie do lokalu. Miejsce nazywało się "Pod psią i kocią łapą", mieściło się w starej sopockiej willi, pełnej secesji, gzymsików i osiadłej wygodnie w pełnym zieleni ogrodzie otoczonej kutym płotem. Wchodziło się tam po zdobionych schodkach, nad wejściem był szyld, na którym zgodnie siedział pies z kotem, a w dół zwieszały się dwa ogony, zrobione z czegoś puchatego, które, każdy wchodzący odruchowo usiłował złapać.
Kocią łapę przerobiono z dwupokojowego mieszkania, nie usuwając jednak części jego wyposażenia. Stąpało się więc po podłodze z pięknie lakierowanych desek, wokół stały kredensy na nich lampki i bibeloty, na stolikach były domowe serwety, a pod ścianami półki z książkami.
To tam po raz pierwszy w życiu posmakowałem herbaty "o innym smaku", dotychczas wydawało mi się, że herbata ma smak herbaciany i wielkim zaskoczeniem były dla mnie smaki owocowe czy karmelowy, które właścicielka wyciągała ze specjalnego drewnianego pudła.
Tam też zetknąłem się po raz pierwszy z prawdziwą poezją. Nie z czymś z podręczników, co przyjmowało się, że jest, ale nie ma większego znaczenia, ale czymś, co dotyka prawdziwego życia i daleko poza nie wykracza. Zdjęty przypadkowo z półki, "Bal u cesarzowej" na zawsze zmienił tor mojego życia.
Tam w końcu opowiadałem Goszkiej o sobie przeróżne farmazony, bo w oparciu o dotychczasowe doświadczenia sądziłem, że rzeczywistość jest oparta na kłamstwie, a najlepiej radzi sobie w niej ten, kto potrafi nią lepiej manipulować.
Wszystko to przeminęło. Kocia łapa, Goszka, która teraz uczy na ekonomi i nie odzywa się do mnie, nowość smaków herbaty i poezji. Dziś w herbaciarni pijąc "Różę Królowej Zofii" albo "Dominikańską", piszę kiepskie wiersze, kombinując po cichu jak je wyda.
Tamto miejsce pozostało jednak na zawsze we mnie, stało się dla mnie archetypem knajpy i niedoścignionym marzeniem, o którym śnię nocami.

- Czy ty w ogóle w coś wierzysz?
- W swoje przetrwanie
- W takim razie twoja religia
umrze razem z tobą

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz