Pasja potrzebuje paliwa
a ja mam puste baki
Wczoraj razem z Pazurkowatą
udaliśmy się na molo w Brzeźnie w celu pobrania próbki wody dla Tau, która
zamierza ją wylać na pożywkę dla bakterii i zobaczyć, co się stanie. (Cthulu
przybywa) Padać zaczęło, gdy byliśmy wystarczająco daleko od domu, by nie
opłacało się wracać. Lało jak z cebra i przemoczyło nas do gaci. Na co akurat
nie narzekam, bo wiązało się to z późniejszym, wzajemnym, gruntownym
osuszaniem, mrrrrrrr.
Akurat schliśmy nad herbatką,
gapiąc się na „Od zmierzchu do świtu”, gdy rozterkotał się domofon. Słuchawka
zabrzmiała babcią i paniką, więc tak jak stałem, w krótkich spodenkach i
skarpetkach poleciałem na dół. Okazało się, że psica babci, najprawdopodobniej
w celach kulinarnych, a na pewno morderczych, zagoniła w kąt młodego gołębia.
Babka trzymała psa, ja ratowałem ptaka ganiając, niczym nasterydowana rusałka,
na bosaka po mokrej rosie.
Dopiero potem w domu uświadomiłem
sobie, że skoro był na ziemi, do tego taki obszarpany, to mógł mieć na ten
przykład ptasią grypę i teraz, aktualnie noszę ją na rękach...
Moja hipochondria zawyła z
rozkoszy, uderzyła w gong i odtańczyła kankana na włosach łonowych, ręce myłem
długo i namiętnie.
Oczywiście wszyscy mnie
troskliwie uspakajali i głaskali po główce, że ptaszek pewnie uczy się dopiero
latać. Faktycznie za kuchennym oknem widać było jak lata tam i z powrotem pod
okiem pary starszych gołębi. No to, ostatecznie przestałem o tym myśleć.. aż do
rana, gdy znalazłem gołębia martwego... grdyk.
Załapaliśmy się dziś na
zwiedzanie Katowni, przewędrowaliśmy ją po sam, szczyt szczytów pośród
robotników szykujących całość pod przyszłe muzeum bursztynu. Zagłębiliśmy się w
ceglane tajemnice, przemykaliśmy pod krokwiami, patrzyliśmy na świat dachów
miasta z wąskich okienek. Są tam pomieszczenia, gdzie dawni więźniowie pokryli
całe ściany od podłóg po sufity swoimi podpisami wyrytymi w cegle. Na ścianach
tego niegdyś najcięższego więzienia Europy, z którego nigdy nikt nie uciekł są
zapisane całe historie i niesamowite opowieści. Na szczycie zaś jest rzeźba
mężczyzny bez głowy, któremu rzeźbiarz w odciętej szyi umieścił dokładne
odwzorowanie kręgosłupa, tętnic i przeciętych mięśni.
W mieście zaś porozwieszano
plakaty, na których jakiś upośledzony młodzieniec, z szerokim uśmiechem podaje
komuś pościel czy inne worki, pod spodem napis: Niepełnosprawni intelektualnie
- pełnosprawni zawodowo. No i oczywiście ktoś musiał po prostu poprzyklejać
wszędzie młodzieńcowi twarze Kaczyńskiego.
Poza tym mamy na ratuszowej
wierzy ogromny krawat, w dodatku czerwony.
Pokaz mody dla anorektyków
Dziś parasol jutro sukienka
(Sigmar)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz