sobota, 20 maja 2006

Skatowani


Pasja potrzebuje paliwa
a ja mam puste baki

Wczoraj razem z Pazurkowatą udaliśmy się na molo w Brzeźnie w celu pobrania próbki wody dla Tau, która zamierza ją wylać na pożywkę dla bakterii i zobaczyć, co się stanie. (Cthulu przybywa) Padać zaczęło, gdy byliśmy wystarczająco daleko od domu, by nie opłacało się wracać. Lało jak z cebra i przemoczyło nas do gaci. Na co akurat nie narzekam, bo wiązało się to z późniejszym, wzajemnym, gruntownym osuszaniem, mrrrrrrr.
Akurat schliśmy nad herbatką, gapiąc się na „Od zmierzchu do świtu”, gdy rozterkotał się domofon. Słuchawka zabrzmiała babcią i paniką, więc tak jak stałem, w krótkich spodenkach i skarpetkach poleciałem na dół. Okazało się, że psica babci, najprawdopodobniej w celach kulinarnych, a na pewno morderczych, zagoniła w kąt młodego gołębia. Babka trzymała psa, ja ratowałem ptaka ganiając, niczym nasterydowana rusałka, na bosaka po mokrej rosie.
Dopiero potem w domu uświadomiłem sobie, że skoro był na ziemi, do tego taki obszarpany, to mógł mieć na ten przykład ptasią grypę i teraz, aktualnie noszę ją na rękach...
Moja hipochondria zawyła z rozkoszy, uderzyła w gong i odtańczyła kankana na włosach łonowych, ręce myłem długo i namiętnie.
Oczywiście wszyscy mnie troskliwie uspakajali i głaskali po główce, że ptaszek pewnie uczy się dopiero latać. Faktycznie za kuchennym oknem widać było jak lata tam i z powrotem pod okiem pary starszych gołębi. No to, ostatecznie przestałem o tym myśleć.. aż do rana, gdy znalazłem gołębia martwego... grdyk.
Załapaliśmy się dziś na zwiedzanie Katowni, przewędrowaliśmy ją po sam, szczyt szczytów pośród robotników szykujących całość pod przyszłe muzeum bursztynu. Zagłębiliśmy się w ceglane tajemnice, przemykaliśmy pod krokwiami, patrzyliśmy na świat dachów miasta z wąskich okienek. Są tam pomieszczenia, gdzie dawni więźniowie pokryli całe ściany od podłóg po sufity swoimi podpisami wyrytymi w cegle. Na ścianach tego niegdyś najcięższego więzienia Europy, z którego nigdy nikt nie uciekł są zapisane całe historie i niesamowite opowieści. Na szczycie zaś jest rzeźba mężczyzny bez głowy, któremu rzeźbiarz w odciętej szyi umieścił dokładne odwzorowanie kręgosłupa, tętnic i przeciętych mięśni.
W mieście zaś porozwieszano plakaty, na których jakiś upośledzony młodzieniec, z szerokim uśmiechem podaje komuś pościel czy inne worki, pod spodem napis: Niepełnosprawni intelektualnie - pełnosprawni zawodowo. No i oczywiście ktoś musiał po prostu poprzyklejać wszędzie młodzieńcowi twarze Kaczyńskiego.
Poza tym mamy na ratuszowej wierzy ogromny krawat, w dodatku czerwony.

Pokaz mody dla anorektyków
Dziś parasol jutro sukienka

(Sigmar)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz