Mamy najnowocześniejszego
premiera na świecie -
Sterowanego radiem
Pojawiłem się na Długim Pobrzeżu,
gdzie w strefie wiecznego cienia, generowanego przez gotyckie mury i srające
gołębie, dogorywał w swej budzie z badziewiem, mój drogi przyjaciel Dunedain.
Wyglądał jak żywy trup i pełnym nienawiści spojrzeniem odstraszał potencjalnych
klientów. Poranek był piękny i słoneczny, wiatr poruszał markizą zmieniając
natężenie oświetlenia a D wciskał się w najciemniejszy kąt i krzywił się, jakby
każdy pojedynczy foton sprawiał mu ból...
Dnia poprzedniego Dune wylądował
pośród jakiejś radosnej kompaniji, gdzie gęstym strumieniem lał się czeski
Absynt, Curacao i piwo na popitkę. D jako prawdziwy Zaginiony Chłopiec, Absyntu
niczym nie rozcieńczał, tylko pił go z palonym cukrem.
Jeszcze rano nie mógł wyczuć
smaku soku pomidorowego, Tymbark zakwilił nieśmiało nutką mięty, dopiero litr
wody później był w stanie zidentyfikować smak chipsów z ostrą papryką.
Wykorzystaliśmy brak jego koleżanki
z pracy i na różowym aksamicie, na którym zwykle leży plastikowy bursztyn i
szklane koraliki dla dzikusów z zachodu postawił mi kabałę. Wokół nas zaczął
zbierać się wielonarodowy tłumek, padały różne inteligentne pytania. Zlaliśmy
to totalnie. Dune tłumaczył z namaszczeniem, ja w skupieniu słuchałem, obaj
wpatrywaliśmy się w piękne, malowane przez Luisa Royo karty tarota. Arkana
błyskały kolorami spomiędzy palców. Wróżba wyszła dokładna, wręcz śmiertelnie
precyzyjna zarówno, co do przeszłości, teraźniejszości i tego, co będzie.
Najwyraźniej obecność dwóch takich aparatów jak my, zakrzywiła z lekka lokalną
czasoprzestrzeń. Jeśli ktoś miałby jakieś wątpliwości to moją kartą jest
oczywiście Głupiec. Co to oznacza sprawdźcie sobie sami.
koty na kurasach zbieżnych
przecinają wieczór
latarnie kierunkowe
jak mleczne plamy
pośród ulic
czas zwiedzania
co bardziej interesujących dachów
towarzyska śmietanka
mruczy pod dotykiem gwiazd
wschodzi Wenus
nad polami kocimiętki
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz