Marzan wydał książkę o pomorskiej
literaturze. Marzan jest łazikiem, pisał ją więc według klucza miejskich ulic.
Szedł ulicą i zastanawiał się, czy ktoś coś o niej napisał. Wczoraj wlokąc za
sobą dwie niewiasty wylądowałem w Dworku Sierakowskich w Whitetown. Było warto,
spłynęła tam okoliczna śmietanka akademicko - literacka, i prawdziwą
przyjemnością było obserwować jak doktorzy i uniwersyteccy profesorzy wykłócają
się o opowieść 26-cio letniego chłopaka, najwyraźniej zaskoczeni jego kątem
spojrzenia.
Potem było wino i Boros sprawnie
otwierający piwo w kieszeni. Pazurkowata spojrzała na mnie i stwierdziła, że
już wie, po co trójmiejskim poetom te długie, skórzane płaszcze...
Po powrocie pomagałem starszemu
uporządkować probiotyki w garażu. Dostał nowy służbowy samochód i tradycyjnie,
jako rasowy, dźwiękowy kultysta zainstalował w nim wyjebiste radio. Zamknąłem
się w wozie i otoczyłem dźwiękiem. Potężna, drenująca duszę muzyka operowa w
ciemności rozświetlanej tylko stonowanymi światłami kontrolek. Czułem się
jakbym leciał przez noc nad tworzącym się światem.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz