czwartek, 27 kwietnia 2006

You uspakojsja


W TV reklamują "Armagedon":
Nadchodzi zagłada!... A mój
starszy: Puk puk. - Kto tam?
- To ja, Zagłada...

Kup Pan monetę z papieżem. Nie mam kasy. Ale kup pan, za taką cenę...Następne 10 minut opędzałem się od typa. Miałem jeszcze full roboty, a chciałem skończyć na czas, żeby nie siedzieć i nie gapić się przez szybę do ciepłego wnętrza herbaciarni jak znajomi siedzą, piją i dobrze się bawią. Zniecierpliwiony juz więc z lekka, z charakterystyczną i właściwą mi subtelnością powiedziałem do natręta: Spierdalaj! Na to on zaczął wyzywać mnie od bezbożników... Spojrzałem mu w te zaropiałe ślepia i wycedziłem cicho: Nie tylko jestem bezbożnikiem, ale też satanistą, do tego satanistą uzbrojonym w elektryczną szlifierkę, wypierdalaj więc stąd gościu bo złożę cię w ofierze Baalowi...
To zadziwiające. Gdy ktoś usiądzie sobie w miejscu publicznym i zacznie tam pracować, (np szlifować krzesła ze stuletniej politury, która osiada sobie radośnie toksycznym złogiem w płucach) to ludzie zaczynają traktować go jako coś miejscowego, przypisanego temu miejscu. Jakąś miejscową wyrocznię połączoną z żywym drogowskazem. "Dobrotliwego dzikusa", przy którym można się na moment zatrzymać i zamienić parę słów.
Szlifowanie herbacianych krzeseł pożarło mi dwa dni. Pomiędzy nimi był trzeci, ale poświęciłem go na konstruowanie przydomowej siatki na psy (O tym będzie kiedy indziej). Gdy tak siedziałem przed tą herbaciarnią ze 30 osób 3 narodowości spytało mnie o drogę. Jakiś dziadek rozsnuł opowieść o przedwojennej lakierni powozów, inny kuśtykający o lasce opowiedział mi, jak to w sobotę dźwignął głaz narzutowy na działce i teraz wędruje do kręglarza do Wrzeszcza. Wolny stoczniowiec podrzucił mi kilka fachowych uwag, jehowi spytali czy widzę w swej pracy Boga a jakaś biurowa lady spytała czy równo leży jej szew kiecki, zamachała mi przy tym przed pyłem zaprószonymi okularami zgrabnym kuprem...
W domu moja 74 letnia babka o wyglądzie i charakterystyce aerodynamicznej kuli bilardowej, zabrała się za sprzątanie kątów i przepastnych otchłani swojego mieszkania. Przy tej okazji otrzymałem od niej stertę starych magazynów "Burda", szwedzkich tygodników o polowaniach i jachtach, a także 2 tomiszcza japońskich hentai, 7 kaset z włoskim porno i magazyn Playgirl z lat 80. Po nacieszeniu się owłosionymi klatami, natchnionymi uśmiechami i prąciami we wszystkich możliwych fazach oddałem magazyn godniejszym.
Wieczorem zadzwoniła Tau śmiejąc się i stwierdziła, że Toroj napisała, że na moim blogu zobaczyła notkę o jakiejś parce, która wpadła do herbaciarni, by obejrzeć dalmatyńskie krzesło i że tą parką była ona ze swoim osobistym Smokiem. Napisała też że nie znam się na psach...Co złamało me wrażliwe serce, gdy rozstawałem się z tym krzesłem, było białe w ciemnobrązowe ciapki i wyglądało jak mój śp. krwiożerczy dalmatyńczyk Fready. Dopiero pod wpływem Herbaciarza i bejcy przybrało kolor uciekającego owczarka podpalanego (Jak by was podpalali też byście uciekli). Poza tym nie ma już o czym mówić, bo kultogenna rola plamek nie została doceniona i ostatecznie wszystkie krzesła zjechałem do czysta.
Pornole przejrzałem, były straszne i fascynujące: ludzie którzy w nich grali, wyglądali jakby ich hurtem ktoś zagnał do filmu z wiejskiego targowiska, kobiety miały wąsy a faceci kwiczeli jak zarzynane prosięta i usiłowali mówić po francusku. Przynajmniej będę miał na czym nagrywać teledyski.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz