wtorek, 11 kwietnia 2006

Urojony wróg


Wczoraj razem z Herbaciarzem zdemontowałem a później ponownie złożyłem herbaciarnię. Kurz wypełnił mnie szczelnie od nosa po wyrostek robaczkowy. Wnętrze nieco się zmieniło, ja zaś narozkręcałem się więcej mebli niż przedtem przez całe życie. Położyłem m.in kafelki na podłodze w łazience, jeśli więc kogoś pochłonie tam ziemia to moja, nie chwaląc się, zasługa.
Razem z nami w tym pylistym, wibrującym od decybeli piekle siedziała biedna Awari. służąca nam pomocą i jako piorunochron. Herbaciarz ją nieźle ganiał, a ona tak ma, że jak ktoś ją opieprza, traci pewność siebie i inicjatywę, przez co pieprzy wszystko jeszcze bardziej, a tym samym daje okazję do dalszego opieprzania. Sytuacja dająca szereg perwersyjnych możliwości.
Jestem wykończony i prawie nie widzę. Zaraz wychodzę sprzedawać moje kartki świąteczne. W radiu Madonna tak ładnie przeprasza po polsku,. a ja oglądam, mrużąc oczy, te moje dzieła i przez głowę przelatują mi myśli typu: Czy w tym kurczaku jest wystarczająco dużo żółci? albo Czy ta kartka dostatecznie nasiąkła błękitem?
Maleństwo przysyła mi mruczącego smsa pisząc , że tęskni.
Ja dziś w końcu położę się spać. Po 4 dobach praktycznie bez snu czuję się jakbym miał się zaraz rozlecieć.
Po drodze pójdę zapłacić rachunki. Tylko one są wieczne.

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz