Spać mi się chce. Od tygodnia.
Budzę się zmęczony, piję dziennie 2 - 3 kawy, zapijam herbatką z guarany, czy
innego cholerstwa, potem snuję się przez dzień w sennym widzie. Ciągle nie mam
pewności czy coś zdarzyło się naprawdę czy nie. Świat zostaje we mnie
wycinkami, często pozbawionymi kontekstu.
Gdy wpadliśmy z Galathornem do
baru RugBuś, ujrzeliśmy pośród papierosowego dymu mdły odblaskk światła na
łysych glacach. Ja na czarno w skórze, Sławek z tymi swoimi loczkami, myślałem,
że już po nas. Żeby było śmieszniej rozkładaliśmy jeszcze na stole tarota, z
rysunkami Luisa Rojo.
Wczoraj wybrałem się na Dolne
Miasto, żeby popatrzeć jak rosną nowe domy na Lastadii. Stały tam jakieś dress
ladies. Jak mnie zobaczyły w powiewającym płaszczu zaczęły wspólnie nucić:
chodził lisek koło drogi, nie miał ręki ani nogi...
Kiedy indziej stojący w zaułku
dres na mój widok stwierdził do kolesi: Ma okulary, będzie żył. Polska to taki
kraj w którym ludzie na siebie nie patrzą. Ja z kolei po brzeżnieńku śledzę
każdy ruch wokół, a z racji gównianego wzroku, każdemu kogo zobaczę dłużej się
przyglądam. Tak też było i teraz, wpatrzyłem się w gościa a on po paru
sekundach zaczął wykazywać lekkie cechy popłochu. Dresy jak psy traktują
spojrzenie wprost jak wyzwanie. Pomyślcie co to może być za psychopata, który
nie tylko wozi się na twojej ulicy ale do tego przygląda ci się z zimnym
zainteresowaniem, jakby oglądał kotlet.
I tyle słowotoku, idę zrobić
sobie kawę...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz