Umysły nieskomplikowane
lepiej sobie radzą z interpre-
tacją rzeczywistości.
Piątek doszczętnie
przesiedziałem. Dom opuściłem dwukrotnie: raz by zaopatrzyć się w substancje
tuczące, które mi, dziecku z komunistycznym syndromem niedoboru, umiliły
wydatnie wieczór, drugi raz po żurek, którego oczywiście zapomniała matka. Był
to właśnie szczyt zakupowy stoczyłem więc kilka potyczek i jedną czy dwie walne
bitwy z miejscową ludnością, gnającą z głodem w oczach pomiędzy półkami.
Trochę prac domowych, sporo
czytania zaległej prasy, której sterta osiągnęła tymczasem metr..
Świat odciął się od nieba
parawanem czarnych chmur. Siedziałem słuchając Tatu i znów nie mogąc pisać
wierszy. To zdaje się jakaś duchowa impotencja, przychodząca wraz z wiosną i
niskim ciśnieniem. Starsi szykowali się do wyjazdu do Mławy, a ja
posegregowałem pranie. Katana ładnie mi teraz pachnie Lenorem. To jeden z
nielicznych zapachów jakie dochodzą do mnie przez skancerowany na niegdysiejsze
zamówienie Raczka, nos.
Wczoraj po raz pierwszy w życiu
zjadłem mazurka.
Fajnie móc coś jeszcze zrobić po
raz pierwszy.
Cały dzień wysyłałem Małej smsy,
że ją kocham: kocham rano, kocham w południe, kocham, a jakże, wieczorem.
Oczywiście w nocy też ją kochałem. Obejrzałem po ciemku wybitne dzieło
kinematografii jakim jest niewątpliwie film „Bunkier SS”, potem w ciemnościach
snuli się za mną zmumifikowani żołnierze Wermachtu.
Żeby było śmieszniej film jest
oparty na faktach, a dokładniej na mrocznej historii bunkrów na Babich Dołach w
Gdyni, skąd 3 lata po wojnie wyszli Niemcy pytając , kto wygrał. Plotka głosi,
że z 2000 wyszło stamtąd 3 i jeden wykorkował po wyjściu na słońce. Ale to już
zupełnie inna historia.
Dziś jest sobota (tych którzy
pamiętają Gratkę przeszedł właśnie dreszcz rozkoszy na wspomnienie cyklu
felietonów Klamerki). Zapieprzam jak mały motorek, bo całe świąteczne
sprzątanie rodzina rozkosznie złożyła na moje barki. Niebo jest błękitne,
słońce zmienia ekran w szarą taflę a ja udaję się do kuchni zmierzyć się z
legendarnym, zagubionym pod wieloma warstwami archeologicznymi , zmywakiem...
Brud i wolność zawsze
się splatają
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz