Idź zbierz nasze siły, byśmy
mogli
zmierzyć się w bezsensownym,
frontalnym ataku z przeważającymi
siłami głównego bohatera tej
książki
(Gerber,Opowieści z Blarni)
Wczoraj były 66 urodziny Chucka
Norrisa, a równocześnie (cóż za zbieg okoliczności) dzień mężczyzny. Zajrzałem
więc „Na róg”, gdzie z okazji święta strzeliliśmy sobie brygadką, serwowany
przez 3szklaneczki płyn smarujący. Płyn dodam tylko, zapewne pochodzenia
kaliningradzkiego, który ma 97%, stapia w szklistą bryłę struny głosowe i
normalnie służy zapewne do odrdzewiania metalu.
Następnie w poczuciu braterstwa i
harmonii ze światem, zionąc oparami etylenu i elokwencji udaliśmy się na plażę,
która, akurat tam jest dosłownie za drzwiami. Seba odpadł na samym początku
eskapady, wtapiając się z jakąś panną w tło wydm. Seba jest znany z podobnych
wtopień. Kiedyś wypotrzebował jakąś pannę w zaspie śniegu, w mrocznym podwórku
za, wtedy jeszcze, kinem „Leningrad”, obecnie „Neptun”, w likwidacji. Było -16
i gość potem przez dwa tygodnie moczył sobie jądra w słoiku z wrzątkiem.
My, ślizgając się niemiłosiernie
na łatach lodu dotarliśmy do granicy fal, by karmić zagrypione łabędzie
fistaszkami. A bydlęta są tak głodne, że jedzą dosłownie z ręki,
prawdopodobnie, gdyby miały pewność, że dostaną za to żarcie, to byłyby gotowe
gwizdać deszczową piosenkę, i stepować rządkiem w układzie choreograficznym,
rodem z Lord of the dance.
Później zaś idąc i patrząc na
piasek zauważyłem swój księżycowy cień. Po tym zawsze można poznać, że jest
księżyc. Zagonieni rzeczywistością i wiecznie pogrążeni w myślach nie patrzymy
w niebo. I nagle idąc tak przez życie zauważamy, że rzucamy cień w nocy
A niebo mimo naszego biegu i
zgiełku, jest ciągle niezmiennie głębokie i pełne gwiazd.
Wiatr trosk wywiał ze mnie
nadzieję
Gwizdał pośród wyschniętych żeber
umierającej wyobraźni
Pozostałem na plaży z pocałunku
wspomnieniem
Rzucony przez fale na piaski
fantazji
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz