wtorek, 7 lutego 2006

Zapach wiatru


Chuck Noris dokonał niemożliwego...
dogonił Tatu.

9 na 10 wypowiedzianych zdań, może być trywialne. Sienkiewicz na półce z Sapkowskim. Żeby dobrze pisać, trzeba być przeklętym. Żeby być zapamiętanym, trzeba umrzeć. Jest 19 minut po północy a ja czytam list otwarty, wypisany markerem na puszcze po Tyskim. Znajomi są najwyraźniej zainteresowani, gdzie się do cholery podziewam i gdzie piję, bo że piję to musi być pewne.
W tym właśnie momencie dostaję smsa od mojego Złowrogiego Maleństwa, z którego się dowiaduję, że mile ją zaskoczyłem telefonem. Kurcze zupełnie jakbym siedział w jakiejś kamiennej wieży na skrzyżowaniu światów i z każdego okna miał widok na inne niebo. Na stole leży list od Bajki, nakolanne kulfony pisane w przerwie między kuchnią a dzieckiem. Na zewnątrz śnieg opada jak popiół. Otworzyłem drzwi na balkon, żeby powąchać wiatr.
Starsi wyjechali 4 dni temu. Odpoczywam. Cieszę się ciszą. Robię rzeczy, na które nigdy nie było czasu. Słucham muzyki i oglądam telewizję po nocach. Czuję jak rozluźnia mi się mięsień po mięśniu, organ po organie. Wytwarza się we mnie spokojna pustka, oko cyklonu, w którą niewiadomo skąd zaczyna wsączać się energia. Przez te parę dni zrobiłem więcej niż przez ostatnie dwa miesiące. Czuję, że znów jestem w stanie pisać wiersze.
To niesamowite jak najbliżsi mogą wysysać energię, jak potrafią przytłaczać do ziemi samą swoją obecnością, sparaliżować wszelką inwencję, wymawiając pogardliwie słowo „poeta”. To wprost niesamowite jak potrafimy się przyzwyczaić do zła, jak przestajemy je odczuwać. Traktujemy je zwyczajnie, uważamy bycie nieszczęśliwym za stan normalny, i dopiero, gdy ciężar znika czujemy nagle ogrom otaczających nas możliwości.

Moje palce dotykają wolności.
Jak można przekrzyczeć kratę?

(Kwiat Paproci)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz