A gdy pijani potęg zwidem
Język na świat rozpuścim wolno
I za nic mając Twoje imię
Jak pogan plemię, bez praw, podle
Panie Zastępów, bądź wciąż z nami
Bo zapominamy - zapominamy
(Kipling)
W czasie świąt przez dom
przesnuły się zastępy gości. Był też niejaki Jakubek. Jakubek był palaczem na
statkach. Przez 40 lat sypał węgiel w piece i lał mazut. Spał na tym węglu i
tak bardzo bał się życia, że, mimo że był w setce portów to prawie nigdy nie
schodził na ląd. W końcu wylądował u nas i z wysokości, swojego 85-cio
letniego, z lekka przygłuchego autorytetu zakomunikował moim rodzicom, że praca
umysłowa nie męczy. "Przecież to się tylko tak siedzi i patrzy".
Nie muszę chyba dodawać, że w
naszym domowym świecie doktorów inżynierów zaiskrzyło powietrze. W ogólnym
ogniu dyskusji (znaczy starsi się przekrzykiwali a Jakubek i tak nie słyszał),
ojciec podał interesujący przykład mocy pracy umysłowej.
Otóż, gdy któryś z fizycznych
pracowników ojca coś poważniejszego zbroi, wtedy mój starszy nie krzyczy na
niego, niczym mu nie grozi, bo typ wymruczałby sobie pod nosem "a to stary
chuj" i ogólnie by się nie przejął. Nie, starszy bierze
czterdziestostronicowy regulamin pracy, który teoretycznie taki pracownik
powinien znać i każe mu się go nauczyć. Daje mu tydzień a potem robi egzamin.
Jeśli gość obleje dostaje jeszcze tydzień, jeśli nie zda wylatuje z roboty. W
Sztumie trudno o pracę, mają wiec miejsce sceny dantejskie, szczególnie, że
każdy klasyczny robol, mówię też na własnym przykładzie, gubi się w tych
wszystkich parafach już gdzieś na trzeciej stronie. Kurcze czy widzieliście
kiedyś równie wysublimowany terror?
A tak poza tym? Cóż, naukowcy
odkryli, że wieloryby nie tylko mówią, ale też używają różnych dialektów.
Wyborcza opublikowała recenzję tomiku Marzana i to w dość wyeksponowanym
miejscu. Moja 70 letnia babcia zażyczyła sobie piwa karmelowego, poszedłem,
kupiłem, brnąłem przez śnieg i tylko ludzie trochę dziwnie patrzyli, bo idąc
konsumowałem loda klasy Romero, dość leciwego przyznam, bo z nieznanych powodów
zimą ich nie produkują.
Poza tym wasz uniżony sługa
wychodzi z dołka...no tak, i naczytałem się ostatnio Piekary.
Zwierz straszy, że pożyczy mi
całość Kresa i będę musiał to przeczytać jednym ciurkiem. Podejrzewam, że jak
skończę to wyjdę na ulicę przegryźć komuś tchawicę. Kres ma chyba najwyższą
śmiertelność głównych bohaterów w historii literatury. Jednym słowem, jeśli go
czytacie to nie przyzwyczajajcie się za bardzo do nikogo.
I na koniec smutna wiadomość,
nasz najcudowniejszy z prałatów, zrezygnował Z budowy swojego, dwumetrowego
pomnika w Starogardzie. Jaka szkoda, a już przeliczyłem go na złom...
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz