Ciśnienie poszło gwałtownie w
górę. Po 4 praktycznie nieprzespanych dobach, odkryłem wędrując przez mróz w
kierunku centrum, że zaczyna mnie boleć głowa. Kilka godzin później wracałem z
herbaciarni do domu na autopilocie, zwinięty w kulkę bólu gdzieś głęboko w
sobie, wstrząsany drgawkami, pozwoliłem by ciało same wróciło do domu.
Zawartość żołądka udało mi się bohatersko przenieść przez całe miasto i
tramwaje. Dopiero u nas zarzygałem sąsiadce chodnik Yerbą Mate, nawet przy tym
specjalnie nie zwalniając.
Przeleżałem 4h zanim byłem w
stanie udać się na poszukiwanie jakiś proszków.
Sześć Paracetamoli i dwie
aspiryny później, gdy lekko zataczając się dotarłem do kuchni, matka z
bezradnym uśmiechem wręczyła mi szpachetkę i powiedziała żebym usmażył
kotlety...
Rano idąc przez miasto patrzyłem
jak gołębie obsiadły cieplejszy kwadrat betonu, koło studzienek
kanalizacyjnych. Ciasno upakowane tworzyły na śniegu równy kwadrat, tylko na
studzience siedziało parę naburmuszonych sztuk. Całość wyglądała jak przegląd
armii, albo odprawa przed nalotem...
Wczoraj zaś wędrując z moim
niebezpiecznym i kaszlącym coś ostatnio Maleństwem, przez Wrzeszcz,
zatrzymaliśmy się przed witryną jakiegoś salonu piękności, na którym wypisano
językiem wysublimowanym, pełnym długich, mądrych słów, listę dostępnych opcji,
które miały z miejsca uświadomić każdemu, zwykłemu zjadaczowi peperoni, jak
mało wie o cudownym świecie pielęgnacji skóry i usuwania prypci. Jedno słowo
wyjątkowo spodobało się Małej (Mikrodermabrazja), zapamiętała je, sprawdziła w
domu i przysłała mi mailem pełną definicję.
Skacząc już tak sobie radośnie po
czasie, cofnijmy się do sobotniego wieczora, kiedy to graliśmy stadnie w RPG u
Void. Zgasło światło, rozstawiliśmy kilkanaście świec. Od razu powstała też
teoria, że to chłopaki na pobliskiej Polibudzie przeprowadzili rozruch Wielkiej
Maszyny Destrukcji, która miała zmienić naszą biedną planetę, razem z PISem i
G. Bushem w szybko stygnącą bryłkę żużlu, ale zabrakło prądu.
Dzwonek
- To Awari
- Ona nie dzwoni, ona wchodzi
bokiem.
- O! Awari wchodzi bokiem!!!
- Tak spuchła, że musi bokiem
wchodzić?
- No, w sumie dawno jej nie
widziałem
(U Void, gdzie system drzwi jest
prawie tak skomplikowany jak hierarchia wchodzenia nimi)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz